"Zły Bliźniak" – Karol Gawroński / Mateusz Rafalski
Wystawa rysunku narracyjnego duetu "Janusz Widelec" – Karola Gawrońskiego i Mateusza Rafalskiego
Postać złego bliźniaka wydaje się być nierozerwalnie związana z istnieniem jego przeciwieństwa – uczciwej istoty żyjącej w zgodzie z przyjętymi normami, zdolnej do ujarzmienia wszelkich niegodziwych zamiarów ze strony swojego mrocznego sobowtóra. W przypadku duetu Janusz Widelec, tworzonego przez Karola Gawrońskiego i Mateusza Rafalskiego, związek ten ulega znacznej komplikacji. Trudno wskazać na lepszą połówkę, osobnika który wykazywałby przynajmniej odrobinę chęci przeciwstawienia się podejrzanym intencjom brata, co jest wyraźnie widoczne w świecie, który kreują wokół siebie. Kiedy pierwszy proponuje stworzenie przyjaznej, bożonarodzeniowej kartki świątecznej, drugi przedstawia krwawą masakrę wigilijną, podczas której zmutowane karpie pożywiają się rozczłonkowanym, ludzkim ciałem. Tylko w twórczości tych artystów Pinokio, niewinna postać z bajek dla dzieci, przeradza się w perwersyjnego gwałciciela drzew, zwykła domowa kuchenka okazuje się być maszyną do pieczenia fekaliów, a nogi kota znajdują się głęboko w miejscu, które zdecydowanie nie jest do tego przeznaczone.
W czasach gimnazjum Janusz Widelec byli podłymi kolesiami plującymi na plecaki, palącymi papierosy za garażami i przezywającymi swoich kolegów tylko po to, żeby potem na wuefie brutalnie ich faulować i ściągać im sportowe spodenki na samym środku sali gimnastycznej.
Poza wszechobecnymi narządami płciowymi, ważnym motywem pojawiającym się w twórczości Gawrońskiego i Rafalskiego, jest pożeranie w sensie dosłownym i symbolicznym. Zdarza się, że jeden pochłania drugiego i inkorporuje go, tworząc w swoim ciele kryptę dla brata, z wewnątrz której ten wściekle przemawia za pomocą jego ust i steruje cienkopisem lub innym narzędziem graficznym. Wzajemne pożarcie zdarza się na tyle często, że ostatecznie niemożliwym jest dokładne wskazanie winnego niecenzuralnych przedstawień i rysunkowych zbrodni. Pożarty sobowtór wierci się w trzewiach swojego oprawcy, żeby następnie wydrążyć mu dziurę w brzuchu i pojawić się jako kolejna rakotwórcza narośl na jego plecach albo stopie. Janusz Widelec to potwór o wielu oczach, kilku nogach i dwóch twarzach z wielkimi ustami wykrzywionymi w szyderczym uśmiechu. Twarzach, które plują innym do zupy, wymyślając przy tym tematy na dziesiątki kolejnych realizacji rysunkowych.
– Maciek Cholewa, kurator wystawy