Pracowania Rzeźby i Działań Przestrzennych stawia za cel wykształcenie świadomych i kreatywnych postaw artystycznych wśród studentów. Uczymy dwutorowo: rozwijamy warsztat manualno-obserwacyjny, oparty na zadaniach studyjnych, oraz intelektualny, będący wynikiem definiowania zagadnień problemowych i abstrakcyjnych. Główne akcenty położone są na poznanie postaw i zagadnień obecnych we współczesnej sztuce, na świadomość zależności treści i formy oraz umiejętność operowania przestrzenią, a także dostrzeganie związku między przestrzenią rzeźbiarską a przestrzenią otaczającą. Znaczenie ma także rozumienie procesu – od projektu koncepcji do finalnej realizacji – w kontekście wyboru metod i sposobów pracy. W oparciu o różnorodność materiałów i swobodę zastosowania medium realizowane są ćwiczenia semestralne będące odpowiedzią na zadane tematy. Stanowią one punkt wyjścia do opracowania przez studenta własnego zakresu poszukiwań, które chciałby w swojej wypowiedzi artystycznej poruszyć.
-
Prowadzący
Sławomir Brzoska
- profesor sztuk plastycznych
- profesor
- profesor sztuk plastycznych
- profesor
Katarzyna Fober
- doktor sztuki
- adiunkt
- doktor sztuki
- adiunkt
Michał Smandek
- doktor sztuki
- adiunkt
- doktor sztuki
- adiunkt
Nastawieni na indywidualizm otaczający kultem wolne, jednostkowe wybory coraz częściej przyglądamy się i kwestionujemy normy zachowań, które przez swoją powtarzalność pokoleniową wydają się być jedynym możliwym modelem postępowania i zwykle wydarzają się poza świadomością. Chcemy zrzucić kostium. Potrzebujemy powietrza i przestrzeni na ujawnienie samego siebie.
Powstałe elementy z zużytych wykładzin pozostawiają nasze prawdziwe ja pod osłoną zasad, wartości i roli do jakiej nas wychowywano. Zauważalna jest też sprzeczność - to co krępuje i z czego trudno się uwolnić jednocześnie powstało z poczucia miłości, w intencji ochrony i zapewnienia bezpieczeństwa.
Nastawieni na indywidualizm otaczający kultem wolne, jednostkowe wybory coraz częściej przyglądamy się i kwestionujemy normy zachowań, które przez swoją powtarzalność pokoleniową wydają się być jedynym możliwym modelem postępowania i zwykle wydarzają się poza świadomością. Chcemy zrzucić kostium. Potrzebujemy powietrza i przestrzeni na ujawnienie samego siebie.
Powstałe elementy z zużytych wykładzin pozostawiają nasze prawdziwe ja pod osłoną zasad, wartości i roli do jakiej nas wychowywano. Zauważalna jest też sprzeczność - to co krępuje i z czego trudno się uwolnić jednocześnie powstało z poczucia miłości, w intencji ochrony i zapewnienia bezpieczeństwa.
Nastawieni na indywidualizm otaczający kultem wolne, jednostkowe wybory coraz częściej przyglądamy się i kwestionujemy normy zachowań, które przez swoją powtarzalność pokoleniową wydają się być jedynym możliwym modelem postępowania i zwykle wydarzają się poza świadomością. Chcemy zrzucić kostium. Potrzebujemy powietrza i przestrzeni na ujawnienie samego siebie.
Powstałe elementy z zużytych wykładzin pozostawiają nasze prawdziwe ja pod osłoną zasad, wartości i roli do jakiej nas wychowywano. Zauważalna jest też sprzeczność - to co krępuje i z czego trudno się uwolnić jednocześnie powstało z poczucia miłości, w intencji ochrony i zapewnienia bezpieczeństwa.
W mojej rodzinie czułość oraz inne emocje nie są okazywane bezpośrednio i otwarcie co stwarza wiele swoistych napięć oraz problem jak rozpoznać kiedy ta czułość jest okazywana i w jaki sposób na nią odpowiedzieć. Właśnie ta sytuacja rodzinna wyzwala we mnie uczucie czułości względem każdego z mieszkańców mojego domu.
Chciałabym stworzyć prace która byłaby udziałem osób mieszkających razem od lat, a która ostatecznie przyczyniłaby się do poszerzania strefy bezpieczeństwa/komfortu/ufności która wpływa bezpośrednio na problem obdarzania czułością oraz jej przyjmowania.
Wspólne budowanie makiety która ma epatować osobowością rodziny. Interpretacja naszego domu i zasad w nim panujących w formie makiety. Ostatecznie praca mogłaby si rozwijać w nieoczekiwanych kierunkach. Budowa obiektu wymyślana przez razem bawiących się dorosłych; świata opartego na unikalnych regułach; korzystającego z kodu występującego w rodzinie. Praca nad projektem powinna być nieskrepowana, pobudzająca wyobraźnie.
Potrzeba dobrej komunikacji. ( zła komunikacja → poczucie niezrozumienia, żalu, deficyty) Cel: usprawnienie komunikacji, stworzenie bezpiecznego „pola” do przekazywania sobie uczuć.
Nasza praca miałaby charakter wspólnej zabawy rodzeństwa, gry w grę planszową z rodziną. Spontaniczne wymyślanie i tworzenie świata w kodzie zrozumiałym tylko dla tej wąskiej grupy osób mieszkających razem. Podświadome wprowadzanie elementów do makiety-rzeźby (abstrakcyjne formy, pomieszczenia, miniaturowe rzeźby, humorystyczne obrazowanie specyficznych sytuacji, budowa relacyjności obiektów). Zdanie się na przypadek. Ta „plansza do zabawy” ma być nośnikiem treści.
W mojej rodzinie czułość oraz inne emocje nie są okazywane bezpośrednio i otwarcie co stwarza wiele swoistych napięć oraz problem jak rozpoznać kiedy ta czułość jest okazywana i w jaki sposób na nią odpowiedzieć. Właśnie ta sytuacja rodzinna wyzwala we mnie uczucie czułości względem każdego z mieszkańców mojego domu.
Chciałabym stworzyć prace która byłaby udziałem osób mieszkających razem od lat, a która ostatecznie przyczyniłaby się do poszerzania strefy bezpieczeństwa/komfortu/ufności która wpływa bezpośrednio na problem obdarzania czułością oraz jej przyjmowania.
Wspólne budowanie makiety która ma epatować osobowością rodziny. Interpretacja naszego domu i zasad w nim panujących w formie makiety. Ostatecznie praca mogłaby si rozwijać w nieoczekiwanych kierunkach. Budowa obiektu wymyślana przez razem bawiących się dorosłych; świata opartego na unikalnych regułach; korzystającego z kodu występującego w rodzinie. Praca nad projektem powinna być nieskrepowana, pobudzająca wyobraźnie.
Potrzeba dobrej komunikacji. ( zła komunikacja → poczucie niezrozumienia, żalu, deficyty) Cel: usprawnienie komunikacji, stworzenie bezpiecznego „pola” do przekazywania sobie uczuć.
Nasza praca miałaby charakter wspólnej zabawy rodzeństwa, gry w grę planszową z rodziną. Spontaniczne wymyślanie i tworzenie świata w kodzie zrozumiałym tylko dla tej wąskiej grupy osób mieszkających razem. Podświadome wprowadzanie elementów do makiety-rzeźby (abstrakcyjne formy, pomieszczenia, miniaturowe rzeźby, humorystyczne obrazowanie specyficznych sytuacji, budowa relacyjności obiektów). Zdanie się na przypadek. Ta „plansza do zabawy” ma być nośnikiem treści.
W mojej rodzinie czułość oraz inne emocje nie są okazywane bezpośrednio i otwarcie co stwarza wiele swoistych napięć oraz problem jak rozpoznać kiedy ta czułość jest okazywana i w jaki sposób na nią odpowiedzieć. Właśnie ta sytuacja rodzinna wyzwala we mnie uczucie czułości względem każdego z mieszkańców mojego domu.
Chciałabym stworzyć prace która byłaby udziałem osób mieszkających razem od lat, a która ostatecznie przyczyniłaby się do poszerzania strefy bezpieczeństwa/komfortu/ufności która wpływa bezpośrednio na problem obdarzania czułością oraz jej przyjmowania.
Wspólne budowanie makiety która ma epatować osobowością rodziny. Interpretacja naszego domu i zasad w nim panujących w formie makiety. Ostatecznie praca mogłaby si rozwijać w nieoczekiwanych kierunkach. Budowa obiektu wymyślana przez razem bawiących się dorosłych; świata opartego na unikalnych regułach; korzystającego z kodu występującego w rodzinie. Praca nad projektem powinna być nieskrepowana, pobudzająca wyobraźnie.
Potrzeba dobrej komunikacji. ( zła komunikacja → poczucie niezrozumienia, żalu, deficyty) Cel: usprawnienie komunikacji, stworzenie bezpiecznego „pola” do przekazywania sobie uczuć.
Nasza praca miałaby charakter wspólnej zabawy rodzeństwa, gry w grę planszową z rodziną. Spontaniczne wymyślanie i tworzenie świata w kodzie zrozumiałym tylko dla tej wąskiej grupy osób mieszkających razem. Podświadome wprowadzanie elementów do makiety-rzeźby (abstrakcyjne formy, pomieszczenia, miniaturowe rzeźby, humorystyczne obrazowanie specyficznych sytuacji, budowa relacyjności obiektów). Zdanie się na przypadek. Ta „plansza do zabawy” ma być nośnikiem treści.
W mojej rodzinie czułość oraz inne emocje nie są okazywane bezpośrednio i otwarcie co stwarza wiele swoistych napięć oraz problem jak rozpoznać kiedy ta czułość jest okazywana i w jaki sposób na nią odpowiedzieć. Właśnie ta sytuacja rodzinna wyzwala we mnie uczucie czułości względem każdego z mieszkańców mojego domu.
Chciałabym stworzyć prace która byłaby udziałem osób mieszkających razem od lat, a która ostatecznie przyczyniłaby się do poszerzania strefy bezpieczeństwa/komfortu/ufności która wpływa bezpośrednio na problem obdarzania czułością oraz jej przyjmowania.
Wspólne budowanie makiety która ma epatować osobowością rodziny. Interpretacja naszego domu i zasad w nim panujących w formie makiety. Ostatecznie praca mogłaby si rozwijać w nieoczekiwanych kierunkach. Budowa obiektu wymyślana przez razem bawiących się dorosłych; świata opartego na unikalnych regułach; korzystającego z kodu występującego w rodzinie. Praca nad projektem powinna być nieskrepowana, pobudzająca wyobraźnie.
Potrzeba dobrej komunikacji. ( zła komunikacja → poczucie niezrozumienia, żalu, deficyty) Cel: usprawnienie komunikacji, stworzenie bezpiecznego „pola” do przekazywania sobie uczuć.
Nasza praca miałaby charakter wspólnej zabawy rodzeństwa, gry w grę planszową z rodziną. Spontaniczne wymyślanie i tworzenie świata w kodzie zrozumiałym tylko dla tej wąskiej grupy osób mieszkających razem. Podświadome wprowadzanie elementów do makiety-rzeźby (abstrakcyjne formy, pomieszczenia, miniaturowe rzeźby, humorystyczne obrazowanie specyficznych sytuacji, budowa relacyjności obiektów). Zdanie się na przypadek. Ta „plansza do zabawy” ma być nośnikiem treści.
Korzystając z internetowego odbiornika radiowego (http://www.websdr.org ) w moim projekcie stałem się nasłuchiwaczem cudzych rozmów. Zdecydowałem się na druk 3D, ponieważ chciałem, aby projekt niemalże całkowicie pochodził ze świata cyfrowego. Przesłuchiwałem (właściwie na chybił - trafił) sygnałów radiowych, celem znalezienia czegoś interesującego, dającego się "wślizgnąć" w formę. Chodziło mi o stworzenie portretów na podstawie samego głosu, czy komunikatu radiowego - bez względu na to, czy komunikat jest zrozumiały, czy nie. Rzeźba "Victor India Charlie" wg. mnie pochodzi z głosu 40-paro latka, sympatycznego - choć może nieco zmęczonego. Jego odbiór był stosunkowo dobry, ale jego głos został zniekształcony - brakuje części informacji o charakterze głosu. Rzeźba "Poza zasięgiem" została stworzona na podstawie całkowicie niezrozumiałej serii komunikatów głosowych. Po wysokości tych dźwięków założyłem, że może to być mężczyzna. Niemalże żadna oryginalna informacja nie zachowała się - tylko sygnał o tym, iż jest to człowiek.
Korzystając z internetowego odbiornika radiowego (http://www.websdr.org ) w moim projekcie stałem się nasłuchiwaczem cudzych rozmów. Zdecydowałem się na druk 3D, ponieważ chciałem, aby projekt niemalże całkowicie pochodził ze świata cyfrowego. Przesłuchiwałem (właściwie na chybił - trafił) sygnałów radiowych, celem znalezienia czegoś interesującego, dającego się "wślizgnąć" w formę. Chodziło mi o stworzenie portretów na podstawie samego głosu, czy komunikatu radiowego - bez względu na to, czy komunikat jest zrozumiały, czy nie. Rzeźba "Victor India Charlie" wg. mnie pochodzi z głosu 40-paro latka, sympatycznego - choć może nieco zmęczonego. Jego odbiór był stosunkowo dobry, ale jego głos został zniekształcony - brakuje części informacji o charakterze głosu. Rzeźba "Poza zasięgiem" została stworzona na podstawie całkowicie niezrozumiałej serii komunikatów głosowych. Po wysokości tych dźwięków założyłem, że może to być mężczyzna. Niemalże żadna oryginalna informacja nie zachowała się - tylko sygnał o tym, iż jest to człowiek.
W ramach realizacji rzeźby o temacie „Czułość”, podjęliśmy współpracę z trzema niewidomymi osobami Katarzyną Nowak, Łukaszem Baruchem i Grzegorzem Dowgiałło z Fundacji „Wygrajmy
Razem”. Opierała się ona głównie na rozmowach, z których uczyliśmy się różnic w postrzeganiu świata między osobą niewidząca od urodzenia, a taką, która swój wzrok straciła. Słuchaliśmy wspomnień opartych na dotyku i zapachu. Nauczyliśmy się lepiej rozumieć, co jest ważne w audiodeskrypcji. Dzięki tym konwersacją zaczęliśmy bardziej zwracać uwagę na pozawzrokowe piękno. Te wszystkie rozważania doprowadziły nas do wykonania ekspozycji w całkowitej ciemności, skupionej na 3 zmysłach: słuchu, dotyku i zapachu. Wybrane doznania opierały się na wspomnieniach i gustach osób, z którymi współpracowaliśmy.
Projekt „Czułość" ma pokazywać osobom widzącym perspektywę osób niewidzących - w sprawczy sposób zbliżyć do siebie te dwa światy. Jego głównym elementem jest instalacja przeznaczona do odbierania w całkowitej ciemności - ma to na celu wyrównanie szans odbioru dla obu stron. W ramach projektu „Czułość”, trzy osoby niewidzące zostały zapytane o ich pozytywne wspomnienia pozawzrokowe. Część opisanych powierzchni, zapachów i dźwięków została wykorzystana do stworzenia narracji, którą będzie podążał odbiorca. W poruszaniu się po przestrzeni ekspozycyjnej pomoże audiodeskrypcja, która rozpoczyna się zaraz po wejściu do sali.
W ramach realizacji rzeźby o temacie „Czułość”, podjęliśmy współpracę z trzema niewidomymi osobami Katarzyną Nowak, Łukaszem Baruchem i Grzegorzem Dowgiałło z Fundacji „Wygrajmy
Razem”. Opierała się ona głównie na rozmowach, z których uczyliśmy się różnic w postrzeganiu świata między osobą niewidząca od urodzenia, a taką, która swój wzrok straciła. Słuchaliśmy wspomnień opartych na dotyku i zapachu. Nauczyliśmy się lepiej rozumieć, co jest ważne w audiodeskrypcji. Dzięki tym konwersacją zaczęliśmy bardziej zwracać uwagę na pozawzrokowe piękno. Te wszystkie rozważania doprowadziły nas do wykonania ekspozycji w całkowitej ciemności, skupionej na 3 zmysłach: słuchu, dotyku i zapachu. Wybrane doznania opierały się na wspomnieniach i gustach osób, z którymi współpracowaliśmy.
płuc nie pozwala na optymalne dotlenienie organizmu oraz skuteczne usunięcie CO2. Rzeźba przedstawia animację odnoszącą się do technik oddychania polegających między innymi na świadomym oddechu tj. 5s. wdech, 5s. wstrzymanie oddechu i 5s. wydech lub naprzemiennym oddychaniu ustami i nosem. Jest to projekt, który ma pomagać mi się odstresować. Rzeźba została wykonana z zgniecionego papieru przyklejonego na rozciągnięte płótno. Sposób, w jaki gniotłam papier odnosi się do wspomnienia z przeszłości wywołującego we mnie silne oraz skrajne emocje w tym lęk i niepewność. Proces przejścia światła i cienia przestawiłam w sposób łagodny, monotonny i relaksacyjny. Mimo kontrastowych zagnieceń, odbiorca oglądając animację relaksuje się i podziwia piękno ich przejścia. Odnosząc się do różnych teorii oddechowych dostosowałam przejścia światła tak, aby odbiorca poczuł spokój i mógł się odprężyć. Mimo tego, że animacja od samego początku miała być czymś w rodzaju osobistej terapii, w której starałam się przezwyciężyć swój stres, chciałam by odbiorca poczuł na swój sposób namiastkę tego, co ja czuję. Poprzez monotonny spokojny film, chciałam wzbudzić zakłócenie spokojnego, regularnego przejścia światła wplatając w animacje kontrastowe i niespodziewane zmiany.
Stół jako główny element prawie każdego domu zyskuje znaczenie i wzbogaca się o konteksty wraz z każdą drobną zmianą, z każdym spotkaniem, potrafi też trwać w niezmienionym stanie przez całe pokolenia, stanowiąc symbol tego, co z rodziną jest często
ściśle powiązane - z czułością. Zdecydowałam się na korzystanie z materiałów dostępnych w przestrzeni, gdzie stół finalnie
miał stanąć - by jako nowy obiekt był już przyodziany w konkretną opowieść, i stał się przedłużeniem rodzinnej historii. Konstrukcja powstała w części z elementów ze starych mebli, blat natomiast jako symbol spotkania pokoleń składa się z desek ściągniętych z
dachu starej stodoły (w części centralnej) oraz z dość nowej, nieużywanej sklejki drewnianej. Podwieszenie stołu między drzewami za pomocą lin jutowych sprawia, że użytkowość stołu staje się utrudniona dla pojedynczej osoby - korzystając z blatu trzeba sobie wzajemnie pomagać, przechylać stół ku osobom siedzącym naprzeciwko, przytrzymywać blat. Kolor na który pomalowałam sklejkę jest nieprzypadkowy, nawiązuje bowiem do małopolskich zwyczajów bielenia drewnianych chat wapnem z dodatkiem ultramaryny.
również bardzo subtelną. Zabawki tworzone dla królików mają parę cech koniecznych: muszą być jadalne i nieszkodliwe. Zwierzęta nie postrzegają świata wedle naszych zasad, więc gdy próbujemy je wpasować w nasz kontekst − nie stosują się do innych zasad od tych,
które wyznacza im instynkt.
Schemat projektu:
1.Poznanie zwierzęcia.
2.Próba zrozumienia jego natury.
3.Pozorna próba dopasowania zwierzęcia do kryteriów
ludzkich.
4.Porażka i dezawuacja przez zwierzę ludzkich zasad.
również bardzo subtelną. Zabawki tworzone dla królików mają parę cech koniecznych: muszą być jadalne i nieszkodliwe. Zwierzęta nie postrzegają świata wedle naszych zasad, więc gdy próbujemy je wpasować w nasz kontekst − nie stosują się do innych zasad od tych,
które wyznacza im instynkt.
Schemat projektu:
1.Poznanie zwierzęcia.
2.Próba zrozumienia jego natury.
3.Pozorna próba dopasowania zwierzęcia do kryteriów
ludzkich.
4.Porażka i dezawuacja przez zwierzę ludzkich zasad.
również bardzo subtelną. Zabawki tworzone dla królików mają parę cech koniecznych: muszą być jadalne i nieszkodliwe. Zwierzęta nie postrzegają świata wedle naszych zasad, więc gdy próbujemy je wpasować w nasz kontekst − nie stosują się do innych zasad od tych,
które wyznacza im instynkt.
Schemat projektu:
1.Poznanie zwierzęcia.
2.Próba zrozumienia jego natury.
3.Pozorna próba dopasowania zwierzęcia do kryteriów
ludzkich.
4.Porażka i dezawuacja przez zwierzę ludzkich zasad.
Pytam ludzi, czym jest dla nich czułość, czego by najbardziej chcieli, czego im brakuje. Najczęściej pojawia się odpowiedź bliskość, dotyk, natura, obecność drugiego człowieka.
Czułość to kąpiele w wannie, świece, pomarańczowy koc, kanapka z mielonką w galarecie, zamiast tej w tłuszczu. Zapytani o to, czego najbardziej by chcieli na ten moment, odpowiadali, że spłaty długów, wygranej w loterii, domu na wsi, szalonej miłości, wiosny, spacerów i śpiewu sikorek. Ludzie opisywali czułość jako kształt obły, formę miękką jak sierść zwierzęcia. Na podstawie ich odpowiedzi konstruuje wyspę.
Pytam ludzi, czym jest dla nich czułość, czego by najbardziej chcieli, czego im brakuje. Najczęściej pojawia się odpowiedź bliskość, dotyk, natura, obecność drugiego człowieka.
Czułość to kąpiele w wannie, świece, pomarańczowy koc, kanapka z mielonką w galarecie, zamiast tej w tłuszczu. Zapytani o to, czego najbardziej by chcieli na ten moment, odpowiadali, że spłaty długów, wygranej w loterii, domu na wsi, szalonej miłości, wiosny, spacerów i śpiewu sikorek. Ludzie opisywali czułość jako kształt obły, formę miękką jak sierść zwierzęcia. Na podstawie ich odpowiedzi konstruuje wyspę.
Analogię do tych mechanizmów dostrzegłem w sztucznych kwiatach, które również mają spełniać nasze oczekiwania jako dekoracja, a przy tym nie musimy obawiać się, ze stracą swój urok tak, jak tracą go prawdziwe. Żywe kwiaty, pomimo swojej nietrwałości, wynagradzają jednak trud, jaki trzeba włożyć w ich pielęgnację, oferując nam piękne barwy, a przede wszystkim urokliwy zapach, którego brakuje tym sztucznym.
Analogię do tych mechanizmów dostrzegłem w sztucznych kwiatach, które również mają spełniać nasze oczekiwania jako dekoracja, a przy tym nie musimy obawiać się, ze stracą swój urok tak, jak tracą go prawdziwe. Żywe kwiaty, pomimo swojej nietrwałości, wynagradzają jednak trud, jaki trzeba włożyć w ich pielęgnację, oferując nam piękne barwy, a przede wszystkim urokliwy zapach, którego brakuje tym sztucznym.
W dyskursach popularnych zwykło się mówić i myśleć o Ludwigu van Beethovenie posługując się kategoriami „wzniosłości” „geniuszu”, „absolutnego piękna”, „artyzmu”, „kanonu sztuki”, „klasyki”, etc. Bardzo łatwo jest w zgodzie z wciąż żywotną, XIX-wieczną, zmitologizowaną teorią twórczości stwierdzić, że postawa twórcza oraz sama twórczość Ludwiga van Beethovena dalekie były (i są) od dominującego (wówczas ale także i dziś) w społeczeństwie powierzchownego rozumienia tego czym jest, czym może być, jaką funkcję spełniać może sztuka. Łatwo jest także dodać, że podobnie odległe były (i są) one od wcześniejszego im, dominującego w dawnych wiekach systemu, w ramach którego to zamawiający dzieło sztuki określał szczegółowo tematykę i parametry powstającego dzieła, które już w swoim założeniu musiało najczęściej wpisywać się w obowiązujące kanony i oczekiwania.
Jednocześnie (o czym prawdopodobnie nie wie przeciętny, przypadkowy słuchacz muzyki Beethovena) paradoksalnie twórczość Beethovena blisko styka się z oboma tymi przestrzeniami w jakich sztuka funkcjonowała. Obok nowoczesnych, awangardowych można by rzec rozwiązań, muzyka Beethovena wciąż opierała się i czerpała z obowiązujących i uznanych norm , i wzorców (form, instrumentarium, systemu tonalnego i teoretycznego, etc), a jej powstawanie było możliwe głównie dzięki finansowaniu przez zamożnych mecenasów, głównie pochodzących ze środowiska arystokratycznego.
Mój projekt rzeźbiarski wychodzi z tego punktu styku kilku różnych spojrzeń na, i oczekiwań wobec twórczości Beethovena.
Jego celem było dokonanie próby transpozycji muzyki oraz jej kontekstowego znaczenia na rzeźbę.
Projekt zakładał wejście w perspektywę i sytuację Beethovena podczas pisania muzyki, transpozycję tej perspektywy na środki i założenia rzeźbiarskie, wykonanie za ich pomocą cyklu „kompozycji” stanowiących rzeźbiarską trawestację muzyki Beethovena a jednocześnie posiadających pewne jej kontekstowe znaczenie.
Na projekt składają się na trzy obiekty rzeźbiarskie wykonane z gliny i masy papierowej; z których każdy opatrzony jest dokumentacja video ich powstania. Dokumentacji video towarzyszy muzyka odtwarzana w czasie rzeczywistym nagrania, która podlega bezpośredniemu opracowaniu rzeźbiarskiemu.
Analogicznie do sytuacji Beethovena - proces rzeźbienia był wykonywany z całkowicie zasłoniętymi oczami, tj. w sytuacji ograniczenia podstawowego dla rzeźby zmysłu.
Pozostałe dwa podstawowe parametry sytuacji również mają charakter analogiczny: użyta materia i techniki wykonawcze są materią i technikami obowiązującymi powszechnie i konwencjonalnymi dla rzeźby (glina, masa papierowa, drewno, sznurek); szeroka sytuacja również może być traktowana jako sytuacja swoistego „zamówienia” - zadanego zadania, którego realizacja spełnia przyjęte ograniczenia, jednocześnie otwierając się na autorską swobodę.
Materiał muzyczny będący punktem wyjściowym stanowią kilku-kilkunastosekundowe wybrane fragmenty III Symfonii, pierwotnie dedykowanej Napoleonowi Bonapartemu, pisanej już w czasie gdy Beethoven był częściowo głuchy. Materiał muzyczny został poddany obróbce muzycznej (znacznemu, kilkudziesięcioprocentowemu spowolnieniu) co miało na celu zbudowaniu spójnego tempa muzyki i procesu rzeźbienia, jednocześnie pozwalało „spojrzeć” na muzykę Beethovena w zupełnie nowy sposób, on nowej, nieznanej strony i dostrzec w niej wartości dźwiękowe niepercypowalne w oryginalnym tempie – co jest celem całego projektu.
CZĘŚĆ I „PASJA”
Obiekt wykonany z gliny, drewna i sznurka, przestawia figurę uśmiechniętego Chrystusa na krzyżu wznoszącego prawą rękę w stronę widza, i umieszczonego na pływającej na parostatku Golgocie. Obiekt a poziomie estetycznym i wizualnym nawiązuje do klasycznych przedstawień rzeźbiarskich Chrystusa na krzyżu.
Pomysł na umieszczanie w cyklu obiektu jawnie dialogującego z tradycją rzeźbiarską i zaczerpnięty ze sztuki sakralnej miał charakter konceptualny i poprzedzał sam akt wykonywania obiektu. W trakcie przygotowywania (wydłużania) ścieżki dźwiękowej, materiał muzyczny ujawnił nową nieznaną wartość – brzmienia przypominające odgłosy wielkich statków parowych. Obiekt ma charakter wieloznaczny i humorystyczny.
W trakcie rzeźbienia okazało się, że konceptualny wymiar pomysłu na formę obiektu w dużym stopniu unieważnia proces słuchania i rzeźbienia muzyki w sytuacji tu i teraz; muzyka stała się jedynie bocznym kanałem komentującym i dopowiadającym obiekt, a nie aktywnym, ważnym elementem procesu.
CZĘŚĆ II
Obiekt wykonany z samoutwardzalnej masy papierowej, mający formę abstrakcyjnej rozciągniętej kompozycji zbudowanej ze zlepionych segmentów o przypadkowych, nieco biologicznych kształtach.
Przy powstawaniu tego obiektu zmianie uległy założenia dotyczące roli materiału dźwiękowego – wybrany został nowy materiał wyjściowy, a jego pierwsze odsłuchanie po zwolnieniu miało miejsce dopiero w sytuacji wykonywania obiektu, co wymusiło pożądane skupienie się na materiale dźwiękowym i procesie jego przekładania na rzeźbę.
W trakcie rzeźbienia okazało się, że stosunkowo znaczna długość materiału pierwotnego (ok 15 sekund) rozciągnięta niedostatecznie długo i zaloopowana wielokrotnie, mocno przypomina materiał wyjściowy i wpływa na segmentową kompozycję rzeźby, co upodabnia ją do gramatycznej konstrukcji frazy muzycznej, nadaje jej dość banalny, płaski i oczywisty, quasi-językowy, hieroglificzny, linearno-segmentowy charakter.
CZĘŚĆ III
Obiekt wykonany z samoutwardzalnej masy papierowej o formie rozproszonej na płaszczyźnie, na który składa się kilka mniejszych obiektów o abstrakcyjnej formie
Przy powstawaniu tego obiektu ponownemu, jeszcze silniejszemu ograniczeniu uległy założenia dotyczące kształtu materiału dźwiękowego. Wybrany został możliwie najkrótszy ale jednocześnie urozmaicony muzycznie fragment wyjściowy, który po rozciągnięciu mógł gwarantować maksymalnie jednolity narracyjnie materiał dźwiękowy, a przez to umożliwić możliwie maksymalnie precyzyjne przełożenie go na rzeźbę. Materiał został rozciągnięty 90-krotnie, co w efekcie utworzyło jednorodny plik dźwiękowy o długości ok 15 minut. Umożliwiło to przeprowadzenie procesu rzeźbienia obiektu przy tylko jednokrotnym odtworzeniu nowo powstałego materiału. Pierwsze odsłuchanie materiału również miało miejsce dopiero podczas rzeźbienia, co gwarantowało aktywny kontakt i reakcję na muzykę.
CZĘŚĆ IV - FINAŁ
Obiekt wykonany z gliny samoutwardzalnej o zwartej, abstrakcyjnej formie.
Wybrany czterosekundowy motyw muzyczny o jednolitym charakterze emocjonalnym został rozciągnięty do długości jednej minuty, oraz dodatkowo wielokrotnie zaloopowany. Powstały obiekt jest wg mnie najpełniejszą realizacją przyjętych i poszukiwanych założeń projektu – obiekt najpełniej oddaje przełożenie ale i balans pomiędzy materiałem muzycznym i materią rzeźby.
plasteliny. Na skonstruowane sceny rzutowałem filmy przedstawiające deszcz oraz motywy związane z deszczem, takie jak woda, morze i wiatr. Światło rzutnika, jakby przez okna
domów, wślizguje się w osobiste, intymne chwile moich bohaterów i staje się narratorem historii, wydarzających się w ich wnętrzach. Biały kolor, niczym ekran kinowy, przyjmuje światło wtłoczone przez rzutnik, które ożywia nieruchome postacie i buduje wrażenia świata, stojącego na granicy realności.
E: Jakie będą w przyszłości środki transportu?
P: W najbliższej takie same, jak teraz, ale auta będą dużo bezpieczniejsze. Będzie specjalny system, dzięki któremu wypadki będą naprawdę rzadkie. Auta wykryją się nawzajem i ominą ewentualne przeszkody. W dalszej przyszłości powstaną latające auta i specjalne samoloty wożące ludzi na inne zamieszkane planety.
E: Czyli będziemy latać w kosmos?
P: Na pewno. Loty na inną planetę będą jak zwykłe loty samolotem. W kilka godzin będzie można dostać się do innych miast, żeby odwiedzić rodzinę albo zmienić pracę. Ludzie zamieszkają na kilku różnych planetach, na których warunki będą podobne do ziemskich.
E: Co będzie z medycyną?
P: Leki będą coraz lepsze. Na przykład rak nie będzie już niebezpieczną chorobą, tak jak przeziębienie. Pojawią się urządzenia, które wykryją choroby bardzo wcześnie. Będzie można ubrać specjalny zegarek, który może zeskanować ciało i wykryć zarazki. Jeśli ktoś zachoruje, taki zegarek za pozwoleniem
właściciela wyśle dane do lekarza i ten przepisze leki. Wizyty w przychodni przestaną być potrzebne w wielu przypadkach. Jeśli trzeba będzie jednak do takiego iść, to tam też zostanie się zeskanowanym. To pozwoli na maksymalne zmniejszenie błędów lekarzy, bo będą pomagały im maszyny.
E: Czy technika bardzo się zmieni?
P: Tak, ale urządzenia dalej będą z tych samych materiałów, jakie znamy dzisiaj. Naukowcy odkryją też nowe i przez to będziemy mogli mieć hologramy. Komputery dalej będą popularne, ale staną się o wiele lepsze i silniejsze niż są teraz. Okulary VR znajdą się w każdym domu i będą często używane. Powstaną filmy, które należy oglądać w tych okularach.
E: Będziemy dalej potrzebowali broni?
P: Broń nie zniknie i dalej będzie tworzona nowa. Wojny nie przestaną się toczyć. Nawet jeżeli przestaniemy walczyć ze sobą to bardzo możliwe, że w trakcie podboju kosmosu spotkamy agresywne obce organizmy, przed którymi trzeba będzie się bronić. Broń przyda się też w podróżach kosmicznych na przykład do rozbijania zagrażających statkom asteroid.
E: Czy jedzenie będzie wyglądało inaczej?
P: Nie, ale zostanie odkryty nowy sposób wytwarzania go w laboratorium tak, żeby nie obciążać środowiska. To szczególnie duże odkrycie jeśli chodzi o wytwarzanie mięsa. Zanim to się stanie,
będziemy jedli więcej owadów niż innego mięsa, bo dają tyle samo substancji odżywczych, a mniej szkodzą środowisku. Oczywiście oprócz tradycyjnego jedzenia powstaną też nowe produkty, ale ciągle będą ze znanych już roślin i zwierząt. Posiłki dalej będziemy spożywać z najbliższymi w domu czy w restauracji i w tym temacie nic się nie zmieni.
E: Zrezygnujemy z używania prądu?
P: Nie, ale będziemy go wytwarzać w inny sposób. Wszystkie budynki zostaną wyposażone w panele słoneczne i specjalne wiatraki do wytwarzania prądu. Nawet specjalne naciskowe chodniki wytwarzające prąd staną się bardzo popularne. Urządzenia na siłowni też mogą działać na zasadzie chodników albo
wiatraków.
E:W jaki sposób będziemy transportować i przechowywać przedmioty?
P: Zrezygnujemy z przewożenia czegokolwiek statkami. Wszystko będzie transportowane samolotami. Powstaną również opakowania, które zamortyzują wszystkie upadki i nikt nie będzie musiał martwić się o transport nawet najdelikatniejszych przedmiotów.
Piotrek, lat 10
się ze słojami w drewnie. Eksperyment ten miał skłonić uczestników do refleksji nad ilością drzew, które trzeba wyciąć, żeby zaspokoić ich potrzeby, skoro odpad powstały zaledwie przez dwa tygodnie stworzyła pieńki tych rozmiarów. Ponad to ciekawym wątkiem było myślenie o papierze i nowo powstałych arkuszach jak o nośniku historii ludzi, którzy ich używali. Przedstawicielką pierwszego domu była moja mieszkająca w pojedynkę babcia, której zbiór papieru bez zaskoczenia, okazał się niewielkich rozmiarów, a składał się głównie ze starych gazet, uzupełnionych krzyżówek i kilku opakowań po produktach codziennego użytku. O dziwo delikatny papier gazetowy, w dużej mierze już wcześniej będący poddany kilka razy recyklingowi, okazał się bardzo wydajny przy czerpaniu nowych arkuszy. W trakcie namaczania papieru tusz długopisu z krzyżówek zaczął zabarwiać całość powstałej masy i mieszać się z różowym barwnikiem pojawiającym się w obramowaniach gazet. Masa, mimo, że końcowo osiągnęła szary kolor to w pojedynczych arkuszach nadal przybija się niebieskim odcieniem. (pieniek najniższy)
Kolejnymi członkami współpracy była czteroosobowa zaprzyjaźniona rodzina. Zebrany przez nich papier był zdecydowanie bardziej różnorodny niż w przypadku babci Gizeli, ale z kolei składał się z dużej ilości kartonów, twardych i
powlekanych papierów. Mimo oczywiście znacznie pokaźniejszej ilości zebranego materiału, wydajność przy czerpaniu była mniejsza, a każdy nowo wytworzony arkusz bardziej gruboziarnisty i pozbawiony elastyczności. (pieniek najwyższy) Ostatnią grupą poddaną badaniu stali się moi rodzice i ja. W naszym domu
podobnie jak w domu naszych przyjaciół charakter odpadów był dość różnorodny, z tą różnicą, że stosunek papierów miękkich do tych o bardziej wytrzymałej naturze był wyrównany, pozwalając osiągnąć względną podatność na zwijanie. (pieniek średni) Kolejnym aspektem projektu było założenie by dopełnić cyklu, który w
naturalnych warunkach nie ma możliwości się domknąć. Chciałam myśleć o papierze jak o przedłużeniu ciągłości życia drzewa, choć już w innej formie i o umożliwieniu mu powrotu do jego pierwotnego charakteru, jak o uwolnieniu go od brzemienia użytkowości.
domu odczuwalna jest pustka po moim wyjeździe na studia i tęskni za moją obecnością. Tworzenie wspólnej rzeźby okazało się czynnością, która scala w sobie wiele wątków naszych rozmów. Spotykałyśmy się wiele razy i siedząc naprzeciwko siebie formowałyśmy w jedynym kawałku gliny swoje podobizny
-obserwując się wzajemnie i próbując oddać wrażenie jakie wywołuje w nas twarz drugiej osoby. Pozwoliło nam to zredukować tęsknotę przez spędzanie razem wartościowego czasu oraz zaobserwowanie fizycznego podobieństwa, jakie inni dostrzegają między nami. Wspólne rzeźbienie było dla nas prawdziwym wyzwaniem, z którym mierzyłyśmy się razem, mimo różnic charakterów wspierałyśmy się wzajemnie- uzupełniając się na wielu
płaszczyznach. Wyjątkowo cenne było- poszerzenie świadomości mojej mamy na temat jej potencjału twórczego oraz jej wyjście ze strefy komfortu. Cały proces był dla mnie niezwykły, ponieważ jeszcze bardziej nas do siebie zbliżył, wymagał wzajemnej czułości, uwypuklił podobieństwa i różnice między nami, nasze predyspozycje, prowokował różne tematy rozmów, wymienianie się
doświadczeniami i upodobaniami.
podczas zajęć z plastyki. Te papierowe ozdoby, mimo, że przybierają formę nawiązującą do natury, są jedynie przerysowanym symbolem prawdziwego kwiatu. Co innego ławka, z której wyrastają: prawdziwa w swoich rysach i zniszczeniu, znosząca przez wiele lat naciski długopisu i cyrkla, karmiąca się okruchami kanapek z szynką i ogórkiem. Pozbawiona jednej pary nóg, nie jest w stanie już ustać sama: pozostanie oparta o ścianę i nigdy nie wróci do swojej pierwotnej funkcji. A ja już nigdy nie wrócę gimnazjum.
Mojej duszy nie uzdrowi homeopatia zbawienia. Duchowy dysonans zharmonizuje jedynie to, co wyznacza rytm codzienności, stając się prawdziwszym sacrum. Cztery piętra to moje ewangelie,
piwnica stworzeniem tego świata, a strych sądem ostatecznym. Korytarz, most nad miastem, tożsamy z wędrówką mojego życia. Pielgrzymi klamek stoją na drodze do mojej stajenki z mirrą,
kadzidłem i złotem. W stajence krzesło, kochane krzesło: artykuł prawdy, a pod nim skrzypiąca podłoga, powszednia, więc święta. Na krześle - ja, za krzesłem - ściana.
Nie jestem godzien, ściano, abyś mię ciągle syciła zdumieniem...
to samo - ty - widelcze...
to samo - wy - kurze...
Dlatego usiądę i kurzem obrosnę - może wtedy będzie - uzdrowiona dusza moja...
Kiedy kończy się mój? I co będzie jak się skończy? Może to już ten czas? Kiedy nadejdzie ten czas? Czas? Co będzie potem?
Możesz to zobaczyć? Ja nie? Nie widzę. Nie widzę? Widzę? Widzisz to? Czy jesteśmy już przeterminowani? A może jest dostępna nowa aktualizacja? Aha, a kiedy będzie można się jej spodziewać?
Za rok... Za rok?! Za 10 lat? Aha, jutro? Nie? Do widzenia.
Czy ja naprawdę potrzebuję tej aktualizacji? Może to niepotrzebny wydatek będzie... albo nie będzie.
Nie, nie potrzebuję jej. Potrzebuję dużo więcej?
W wyniku wypadków przy pracy powstają obrażenia uniemożliwiające pracę. Może przypalona ręka?
Już się robi, gotowe. Ała, ludzka głupota, żeby dotykać rozżarzonego metalu. Ludzka?
Masz takie małe bąble na ręce, całkiem zabawne. Trochę boli jak się dotyka i ciężko jest zasnąć ale tylko przez pierwsze dni. No naprawdę zabawne, zabawne jest bycie tak niezdarnym, bycie? Jestem człowiekiem, tylko trochę niezdarnym człowiekiem. Jestem? Człowiekiem?
Szybko potrzebujesz nowego usprawnienia? Nowa kończyna? Oko do wymiany? Rozpoznawanie twarzy, bo już masz problemy z pamięcią, a może w ogóle masz taką przypadłość, że tych twarzy nie zapamiętujesz ani trochę? Może uda ci się zapamiętać coś innego? Nieważne, to już koniec twoich problemów! Oto nowe urządzenia które pozwolą ci na komfortowe życie, wystarczy...
Kiedy to się kończy, kiedy to się kończy, kiedy to wszystko się skończy, szybko wystarczy zadzwonić tu i tam, kiedy się skończy, już zaraz tylko sobie trzeba najpierw przypomnieć do kogo w ogóle się zwrócić, no kiedy to się wreszcie skończy? I jak ta osoba wyglądała w ogóle? Nie wiesz? Trzeba to załatwić jak najszybciej, szybkie połączenie to tej osoby i będzie gotowe, wszystko się wyliże,
wszystka będzie dobrze i to się skończy.
Aha.
Nie wiadomo kiedy.
Nie będę mogła zobaczyć, rozumiem.
To uwińcie się w czasie i to zróbcie, nie mogę dłużej czekać. Nie, absolutnie.
Ma być na wczoraj, już dłużej nie wytrzymam.
Poproszę, niech będzie tamta trzecia konfiguracja, ważne, że pomoże, że już będzie dobrze, że to już się skończy.
Dobrze, tylko szybko, kończy mi się czasss xcz4s m1 5ię k0ńczyy,99[[ il3 j3szcz3? UW4GA WyKRYT0
VVIRU5A, UWAG4 PrZEGRZ4N1E---SY5TEMM{{ÓW OCH-R)NNycH
/;WYKRYT0 WIrRU5A--].
Muszę powiedzieć, że większość dzieci bez problemu poradziła sobie z tym zadaniem. Tylko w niektórych przypadkach, gdy wymagana była siła fizyczna, podczas walcowania gliny pomagano dzieciom.
Większość dzieci podeszła do tego zadania z zainteresowaniem. W dużej mierze ze względu na to, że po raz pierwszy pracowali z tym materiałem. Po zakończeniu pracy nad głównym tematem zadania, ptakiem, dzieci otrzymały pełną swobodę w pracy. Mogli robić, co chcieli. Potem dzieci zaczęły robić różne przedmioty, tylko w
rzadkich przypadkach, zwracając się o pomoc do dorosłych lub jeden z dorosłych, obserwujący dzieci, udzielił im niezbędnej pomocy.
Ogólnie mój projekt uważam za udany. I bardzo się cieszę, że mogłam pracować z tymi dziećmi. Miło było też zobaczyć zainteresowanie i entuzjazm na ich twarzach. Wszystkie obiekty powstałe w ramach tej klasy zostały przekazane na spalenie, po czym przekazano je administracji szkolnej. Ten z kolei przedstawi je dzieciom po powrocie do szkoły po wakacyjnej przerwie.
Niewątpliwie wiele z tych dzieci ma potencjał twórczy i takie zajęcia pomagają im go realizować. Byłoby zupełnie inaczej, byłoby wykonywanie takich ćwiczeń z większą częstotliwością, dającą możliwość rozwijania umiejętności dzieci.
Warto też traktować takie kreatywne zajęcia jako swoistą terapię nie tylko dla całej klasy, ale także dla poszczególnych dzieci. Rzeczywiście, w niektórych z nich jest to tak wyraźne, że błąd
byłoby nie zwracać na to uwagi.
próbowałam. Było to dla mnie coś zupełnie nowego. Wybrałam jednak taką formę nie bez powodu. Kiedy moja babcia była młodsza, przez całe dnie szyła, robiła na szydełku lub dziergała na drutach. Kiedy zbliżały się święta, każdy już wiedział, co dostanie od babci w prezencie – parę rękawiczek lub dziergany sweter. Uwielbialiśmy te prezenty.
Moja babcia nie jest już osobą, która samodzielnie się porusza, więc
uznałam, że chciałabym pokazać jej trochę tego, co znajduję się za
ścianami jej pokoju. Kiedyś często wyjeżdżaliśmy razem w góry do
naszego domku letniskowego. Teraz jest to niemożliwe, dlatego właśnie uznałam, że sama „wybuduję” jej ten domek i przywiozę, aby razem z dziadkiem mogli codziennie przypominać sobie o miłych chwilach. Tak właśnie powstała makieta tego miejsca, w całości robiona na szydełku.
Cały proces nauki od zupełnego laika do osoby, która jest w stanie
samodzielnie wykonywać mniej skomplikowane sploty, trwał około trzy miesiące. Czas tworzenia w większości spędzałam na rozmowach z moją babcią, słuchaniu jej sugestii. Posiadłam kolejną umiejętność –
robienie na szydełku, dodatkowo odbudowując przy tym relację z
członkiem mojej rodziny.
Popielniczka zatrzymuje w sobie żar, kolekcjonuje popiół i niedopałki, rozpamiętuje zapach dymu. Jest ona pięknym naczyniem wykonanym z szlachetnych surowców - służy tylko w jednym celu. Mimo tego czuje się potrzebna. Nie stawia granic, zawsze może być wyczyszczona a wtedy jakby nic już nie pamiętała. Wysłużona odchodzi w kąt będąc wstydliwym wspomnieniem przeszłości a nawet jeśli wydaje się być odporna to odtrącona rozbija się na kawałki.
Tworzenie rzeźby miało charakter eksperymentalny. Obserwacja procesu w jakim powstają kryształy z roztworu solnego, podkreśliło naturalny i unikalny charakter relacji, jaką jest zaufanie. Proces rozpoczął się w listopadzie 2020 roku, a efekt końcowy nie był do przewidzenia.
Nigdy nie wynikało to z poczucia potrzeby recyklingu, choć mogłoby się tak wydawać z perspektywy obserwacji naszej wigilii. Zawsze pilnowała, by podarunki odpakowywać delikatnie z papierów, zachowując ich pierwotną formę. Później składała je ostrożnie, chowając w przeznaczonym miejscu. Zazwyczaj następstwem tego wydarzenia, była zmiana odzienia części zbioru, dodająca mu jeszcze więcej charakteru. Ten gest był dla mnie bezsensowny, do czasu, aż zrozumiałam, że w ten sposób okazywała jak wielką wartość miały dla niej książki. I nie tylko one, konserwowała wszystko, co miała, od kolekcji znaczków i guzików, po daty urodzin i adresy wszystkich ludzi, których znała. Zapisywała je na przeznaczonych do tego kartkach i w specjalnym czerwonym notatniku. Ten rytuał pakowania rzeczy cennych, wyjątkowych, przenoszę na moje wspomnienia o Babci.
Każda rzecz, którą zostawiła jest bodźcem dla pamięci. Pozbywam się identyfikacji przedmiotu, jego formy. Tworzę z niego własny symbol, mając nadzieję, że nawet po latach będzie mieścił odniesienie do osoby, która jest mi bliska. Nie staram się pokazać, kim była, a kim była dla mnie.
Z nabazgranym na szczycie podsumowaniem tych prób poukładania myśli i podjęcia rozmowy. Zawsze było ich naprawdę wiele i wszystkie sprawiały i sprawiają, że ta zapisana przez chęć znalezienia drogi komunikacji kartka, jest w nerwach coraz bardziej gnieciona.
Z nabazgranym na szczycie podsumowaniem tych prób poukładania myśli i podjęcia rozmowy. Zawsze było ich naprawdę wiele i wszystkie sprawiały i sprawiają, że ta zapisana przez chęć znalezienia drogi komunikacji kartka, jest w nerwach coraz bardziej gnieciona.
Gdy rozpoczęłyśmy realizację mama była na dodatkowym L4 i wciąż dochodziła do siebie. U mojego dziadka zmiany w płucach były na tyle poważne, że wciąż kontynuuje leczenie. Proces tworzenia polegał na wspólnym przepracowywaniu naszych uczuć podczas 15 minutowych sesji, w trakcie których rozmawiałyśmy ze sobą jednocześnie formując w dłoniach glinę. Wyrażałyśmy emocje za pomocą słów oraz dotyku. Po skończeniu się czasu, wymieniałyśmy się stworzonymi przez siebie obiektami i kontynuując rozmowę rozpoczynałyśmy przerabianie otrzymanej rzeźby. W między czasie po kolei dokumentowałam każdy etap naszej pracy. Te niewielkie obiekty są wizualizacją naszych przemyśleń.
wspomnienia z teraźniejszej przedprzyszłości-
obiekt-wspomnienie, aktor grający, nie-stanik
nie do zasłaniania,
nie do przystrajania,
nie dla zmuszania,
nie zawstydzania,
ani zakrycia,
przez głupie spojrzenia,
czy brak zrozumienia.
nie na wyśmianie,
nawet „nie” na pokochanie.
nie uszyty dla czyjegoś uznania,
uszyty na żadne ciało.
dla niektórych już wspomnieniem,
szkoda, że wspomnieniem tylko ubrania,
a nie pogróżek, opresji,
gwizdania, niegodnego klepania,
wyzwisk, spojrzeń i wgapiania.
już w wieku zbyt młodym
uśmieszki i sprowadzanie wszystkiego do ciała, ciała, ciała.
odmawiam uosabiać (twój) wstyd.
Czy tym, co jest we mnie są emocje? Nazwałabym je raczej strażnikami mojego środka i umiejscowiła bardziej na zewnątrz. Jeśli strażnikami, to pracoholikami, bo ciągle stawiają i burzą
mury między mną a otoczeniem, ostrzą i tępią narzędzia za pomocą których bronią dostępu do mojego środka. Nasuwa się cytat: „Wtedy swe miecze przekują na lemiesze a swoje włócznie na
sierpy” (Iz, 2,4), bo tego chcę dla swojej duszy. Ja także używam narzędzi, aby z „tamtej przestrzeni” wydobyć myśli, uczucia, słowa.
Lemiesz to także mała kość w przegrodzie nosowej. Może przestrzeń wewnętrzna jest właśnie mała, może jej w ogóle nie ma? W końcu czasem nie wiadomo, gdzie kończy się jeden człowiek, a
zaczyna drugi (por. Szczepan Twardoch, „Drach”). Na ile to, co jest we mnie jest mną, a nie tymi, których kocham, o których życie się troszczę albo tymi także, których nie potrafię kochać?
A jednak, znikająca, czy pojawiająca się, jest ściśle związana ze mną, przypisana do mnie „ograniczona” mną, uzależniona od faktu mojego istnienia. Dostać się tam, do wewnątrz, to mozolna, długotrwała praca, jak wykuwanie w kamieniu.
Na ile to, co jest we mnie jest moje własne, jest moją własnością? Może tylko bywa przez chwilę jak powietrze, które wdycham, żeby zaraz wypuścić, bo jeśli tego nie zrobię, to się uduszę. Na szczęście nie da się przywłaszczyć sobie powietrza. Chrześcijanin powie, że nie można przywłaszczyć sobie Łaski. Tchnienie Ducha Św., Słowo, tchnienie życia, nozdrza, nos, lemiesz..
Będąc osobą znającą te trudności w życiu codziennym, chciałam poznać ludzi podobnych do mnie, ich zdanie na dane aspekty codzienności i to, jak sobie z nimi radzą. Nawiązałam kontakt z kilkoma osobami. Co tydzień wymienialiśmy się zdaniami, motywacją i zrozumieniem. Postawiłam jedno pytanie od którego zaczęła się cała konwersacja: Czym jest dla ciebie azyl i przed czym do niego uciekasz? Wiele osób nie zdawało sobie sprawy z tego, że uciekają przed czymś codziennie, czy to na spacer do
lasu czy poprzez podróż pociągiem. Cały czas uciekają. Przed czym? Przed wszystkim, nie było jednej takiej samej odpowiedzi. Z tych wszystkich przebytych rozmów wyciągnęłam wniosek, że każda z tych osób mogłaby żyć na skraju pola, wśród drzew i śpiewu ptaków. Na co dzień, zwłaszcza żyjąc w mieście, brakuje im spokoju jakie daje obcowanie z naturą. To to jest dla nich najcenniejsze i często tylko to daje im powrót do równowagi psychicznej.
Tworząc instalację pomyślałam o tych wszystkich chwilach, gdzie mi samej brakowało spokoju i oddechu na świeżym powietrzu. Te wszystkie chwile kiedy chciałam z miasta uciec na wieś,
przeniosłam do swojego mieszkania. Stworzyłam azyl wśród kuchennych mebli, który koi i uspokaja swoją zielenią.
Zaczynając ten projekt byłam dość pesymistycznie nastawiona do wrażliwości, zwłaszcza mojej, która na każdym kroku mojego życia mi przeszkadzała. Poprzez tą współpracę zobaczyłam, że ta nieszczęsna wrażliwość to jednak wyjątkowy dar, który nie każdy posiada. Każda osoba, która razem ze mną stworzyła ten projekt, pielęgnuje w sobie to co ma najlepsze i swoją postawą sprawiła, że na wysoką wrażliwość patrzę już inaczej.
z Panią Zuzanną Trojnacką-Dasiak. Jest ona pisarką, autorką bajki „Żużu”, o której zilustrowanie zostałam poproszona na zasadzie wzajemnej, lokalnej promocji.
Już w trakcie pierwszych rozmów dotyczących ilustracji Pani Dasiak dała poznać się jako ciepła, wspaniała, starsza kobieta, dla której niezwykle ważnym aspektem w jej twórczości jest kontakt z odbiorcą – dzieckiem.
Wielokrotnie opowiadała mi o jej spotkaniach czytelniczych, o czytaniu bajek, o tym jak bardzo ważne jest dla niej, by dzieci były cały czas zaangażowane w poznawanie opowieści. To skłoniło mnie do tego by oprócz ilustracji stworzyć jeszcze coś, co będzie mogła wziąć ze sobą poza książką, co jeszcze bardziej zainteresuje dzieci. Postanowiłam wykonać lalkę, która będzie przedstawiała postać głównej bohaterki – małą dziewczynkę Żużu. To przygody z jej życia są opisane w bajce. Niesamowite dla mnie jest to, że Pani Zuzia inspiruje się pisząc tą bajkę swoimi wspomnieniami. W trakcie rozmów o ilustracjach, opowiadała mi o wsi na której spędziła bardzo dużo czasu jako mała dziewczynka, dokładnie opisała mi wszystkie miejsca, rośliny i zwierzęta, które zapamiętała bym mogła również z jej opisów czerpać inspiracje. Postać Żużu powstała więc ze wspomnień jej najpiękniejszych lat dzieciństwa. Pani Zuzia włożyła w tę bajkę całe swoje serce.
To był mój pierwszy kontakt z ilustracją i pierwsza tego typu współpraca więc po wydaniu książki razem z Panią Zuzią chcę zająć się organizacją wystaw połączonych ze spotkaniami autorskimi
w okolicznych bibliotekach. Planuję, żeby te spotkania były organizowane w kontakcie z konkretnymi placówkami, dedykowane grupom wczesnoszkolnym żeby bajka mogła dotrzeć do jeszcze większej ilości dzieci.
Jako osoba ilustrująca chciałabym w formie wystawy poszczególnych etapów pracy pokazać dzieciom jak ciekawym procesem jest praca z ilustracją. Wiem, że dla autorki promocja książki jest bardzo ważna dlatego zależy mi na tym, żeby zrobić jak najwięcej w tym kierunku. Uważam to za świetną okazję do przybliżenia dzieciom procesu powstawania książki, pracy, którą wykonują autor i ilustrator oraz przekonanie ich, że kontakt z drukowaną formą bajki bywa naprawdę bardzo wartościowy.
Nie pamiętam wiele wydarzeń z tamtego okresu, pamięć niezwykle dobrze radzi sobie z niechcianą przeszłością, wspomnienia bledną, zostawiając jedynie cienie. Są jednak rany, których nie wygoi czas, są więzi, które zostały przerwane, zaufanie którego nie da się odbudować.
energetyczny Monster i układam po kolei pozostałe puszki.
Temat pracy związany jest z moim doświadczeniem studiów zdalnych, które różnią się od studiów w zwykłej formule, na przykład tym, że normalnie stres związany z natłokiem nauki jest rozcieńczony samym doświadczeniem studiowania: poznawaniem nowych ludzi, przebywaniem na uczelni, zwiedzaniem miasta. W przypadku mojego rocznika to doświadczenie jest znacznie inne. Większość osób nie miało okazji poznać nikogo ze swojego kierunku. Studia zdalne wyglądają tak, że siedzi się w 4 ścianach i jest się trochę skazanym na to co się dzieje na ekranie, ale też w naszej głowie. Nie ma tyle możliwości ucieczki. Sama nie miałam nawet z kim wyjść, bo moi znajomi również musieli siedzieć w domu i się uczyć. Nie mogłam spać w nocy, bo myślałam o tym, czego jeszcze nie zrobiłam i co muszę zrobić. Wstawałam niewyspana, piłam Monstera i tak codziennie. Przerażało mnie to, że wgapiam się w ekran imitujący sztuczne światło, pijąc niesamowicie chemiczny napój, pocąc się w piżamie z poliestru, widząc ludzi tylko przez zacinającą się kamerkę. Czułam przesyt i taką niedorzeczność tego wszystkiego. A co może być bardziej niedorzeczne niż ktoś wypijający prawie 30 puszek Monstera na raz. Gest jest oczywiście fikcyjny, jednak wszystkie puszki z filmu były wcześniej wypite przeze mnie, podczas przygotowań do tego projektu.
Chciałam tym zwrócić uwagę na takie zamykanie się w sobie, wpadanie w wir pracy, też poleganie na jednej rzeczy, na substancji, która ma rozwiązać nasze wszystkie problemy i magicznie sprawić, że wszystko co mieliśmy zrobić będzie gotowe. Nie, tak się nie da. Czasem trzeba odpuścić, dla własnego dobra, zanim się przekręcimy po tych hektolitrach energetyków.
W poprzedniej rzeczywistości, idąc z tłumem ludzi na ulicy wtapiałam się w ich tło, jak teraz próbuję wtopić się w moje meble. Goniłam się z czasem aby zdążyć na autobus, jak teraz w przerwie pomiędzy zajęciami biegam z kuchni do pokoju z kolejnym kubkiem kawy. Wtedy, kiedy cały dzień byłam na nogach i poza domem byłam mniej zmęczona, niż teraz kiedy całymi dniami siedzę w domu. Ale nauczyłam się czegoś bardzo istotnego, że moje samopoczucie jest ważne. W tej poprzedniej rzeczywistości zamęczałam się natłokiem pracy, co nie wpływało korzystnie na moje zdrowie, musiałam pracować, aby być z siebie zadowolona i móc pochwalić się otoczeniu jaka jestem zapracowana. Teraz już tak nie robię, wsłuchuję się w potrzeby mojego ciała, kiedy brakuje mi sił i chęci, odpuszczam. Siadam, odpoczywam i myślę. Myślę o tym co by było gdybym mogła teraz wyjechać nad morze i zamiast dźwięku szuranego krzesła usłyszeć szum fal. Stukanie krzesła zamienić na stukanie obcasów pań, które wybierają się na nocną potańcówkę. Tylko, że teraz nie mogę nigdzie wyjechać, zostaje mi te jedno symboliczne krzesło i moja wyobraźnia.
wydarzeń, czasy wojny, sytuacji zagrożenia życia, zsyłki do obozów - zawsze zwracam uwagę na codzienność. Czyli nie tyle heroiczne czyny, świetnie przeprowadzone akcje, aktywność, zaangażowanie (to też), ale te rzeczy „małe” - może nawet przyzwyczajenia, rzeczy, które „trzymają kogoś przy życiu”, dają poczucie sensu, są oderwaniem od tego, co wokół, a zarazem łącznikiem z samym sobą w trudnej rzeczywistości – jak zachwyt Czapskiego nad krajobrazem Syberii przez szpary w deskach wagonu, który wiózł go do obozu, czy uczenie się angielskiego przez Szpilmana podczas długich godzin ukrywania się w okresie likwidacji getta w Warszawie.
Ogłoszenie pandemii koronawirusa zastało mnie przy realizacji zadania „Obyś żył w ciekawych czasach”. Jak znaleźć przestrzeń w sytuacji koniecznego ograniczenia przemieszczania się? Jak poradzić sobie z brakiem ruchu w ograniczonej przestrzeni.? Czym okaże się dla Piotra i dla mnie doświadczenie wspólnej, ciągłej, intensywnej obecności w domu? Trudnym doświadczeniem okazał się dla mnie brak ruchu. Próbowałam uczyć się kroków tańca z filmiku na YouTube, ale nudziło mnie powtarzanie kroków. Równocześnie nagrywałam ruch worka na wietrze, ruch gałęzi, ruch światła odbitego na podłodze, zachowanie gołębia.
Kiedyś przy malowaniu obrazu pomyślałam, że gdyby postawić kamerę, to widać byłoby, jak dużo chodzę, wstaję w trakcie tej czynności, ile w tym „bezruchu jest ruchu”, pomyślałam też o multiplikowaniu ruchów codziennych, banalnych. Wreszcie wróciłam do ruchu worka, który nagrałam i zainteresował mnie on na nowo. Na początku przestraszyłam się zadania połączenia
swoich ruchów z ruchem worka i wyrażenia tego własnym ciałem. Chciałam prosić o pomoc zawodowego tancerza. Potem zobaczyłam, że to wspaniały sposób, aby znaleźć nową przestrzeń
bez wychodzenia z domu. Znaleźć ten ruch w bezruchu, w zastanej sytuacji, sytuacji różnych ograniczeń. Nabrałam chęci, aby odtworzyć ruch worka sama, a także ruch światła na podłodze,
ruch gałęzi albo gołębia – tego, co w najbliższym otoczeniu, co wcześniej obserwowałam, nagrywałam. Zapragnęłam wyrazić ekspresję tych przedmiotów, zjawisk, zwierząt, znaleźć ten ruch
w sobie, ale nie ilustrować, uwewnętrznić go, licząc się w pełni ze swoją niezdarnością, sztywnością, jakich doświadczę przy próbie wyrażenia go. Chodzi o to, żeby nie tyle pokazać coś, ale tym się stać. Zaprosiłam do zadania Piotra i zrealizowaliśmy, każdy po swojemu bez ustalania – choć jego ruch światła tak mi się spodobał, że swoje „światło” zrealizowałam przez naśladowanie. Zakładamy, że tego rodzaju działanie może mieć swój ciąg dalszy. Najfajniejszy był dla nas fakt, że nie musieliśmy wpasować się w jakiś wzorzec ruchu (gimnastyka, kroki taneczne), ale uruchomiliśmy wewnętrzną przestrzeń umysłu i ciała, jaką odczuwa się przy tworzeniu, odkryliśmy coś nowego dla siebie.
Edyta Rybak
prowadzący: Michał Smandek
Podczas wykonywania jednej kluczowej i ważnej aktywności w okresie pandemii, czyli siedzenia w domu mimo początkowych chęci i motywacji do pracy, spędzam ten okres często nieproduktywnie, nie wykonując w zasadzie żadnych większych aktywności. Odczuwam coraz większe lenistwo, i zarazem zmęczenie. Coraz częściej myślę o odpoczynku, wakacjach, urlopie. Dość ironicznie w owym czasie. Ten dziwny okres jest jak stan letargu, utknięcia pomiędzy; w pozycji pół gotowej do pracy w pół śpiącej. Wydaje się jakby ktoś nagle anulował wszystkie dotychczasowe plany, zawiesił nasze obowiązki i zmienił nagle rutynę dni każdego z nas. Przekładanie wszystkiego to obecnie nasza codzienna rutyna. Codziennie słyszymy lub czytamy o przełożonych lub odwołanych wydarzeniach (oraz przełożonych do odwołania), korygujemy swoje już niedalekie plany wakacyjne, lub całkowicie pomijamy je w tym roku. Myślenie o przyszłości z perspektywy obecnych wydarzeń nie jest rzeczą łatwą. Na bardzo dużo spraw jak się okazuje nie mamy wpływu. Wszechobecne informacje nie nastrajają pozytywnie, a zapowiadany kryzys gospodarczy na pewno łaskawie nie postanowi nas ominąć, mimo zapewnień serwisów informacyjnych telewizji publicznej o sile naszej gospodarki.
Pozostaje nam więc zrozumiała obawa, czy aby nowo kupiony
leżak na wyprzedaży w Obi i odłożony na razie do piwnicy,
przyda się w przyszłym roku?
Jakub Padula
prowadzący: Michał Smandek
Podczas wykonywania jednej kluczowej i ważnej aktywności w okresie pandemii, czyli siedzenia w domu mimo początkowych chęci i motywacji do pracy, spędzam ten okres często nieproduktywnie, nie wykonując w zasadzie żadnych większych aktywności. Odczuwam coraz większe lenistwo, i zarazem zmęczenie. Coraz częściej myślę o odpoczynku, wakacjach, urlopie. Dość ironicznie w owym czasie. Ten dziwny okres jest jak stan letargu, utknięcia pomiędzy; w pozycji pół gotowej do pracy w pół śpiącej. Wydaje się jakby ktoś nagle anulował wszystkie dotychczasowe plany, zawiesił nasze obowiązki i zmienił nagle rutynę dni każdego z nas. Przekładanie wszystkiego to obecnie nasza codzienna rutyna. Codziennie słyszymy lub czytamy o przełożonych lub odwołanych wydarzeniach (oraz przełożonych do odwołania), korygujemy swoje już niedalekie plany wakacyjne, lub całkowicie pomijamy je w tym roku. Myślenie o przyszłości z perspektywy obecnych wydarzeń nie jest rzeczą łatwą. Na bardzo dużo spraw jak się okazuje nie mamy wpływu. Wszechobecne informacje nie nastrajają pozytywnie, a zapowiadany kryzys gospodarczy na pewno łaskawie nie postanowi nas ominąć, mimo zapewnień serwisów informacyjnych telewizji publicznej o sile naszej gospodarki.
Pozostaje nam więc zrozumiała obawa, czy aby nowo kupiony
leżak na wyprzedaży w Obi i odłożony na razie do piwnicy,
przyda się w przyszłym roku?
Jakub Padula
prowadzący: Michał Smandek
Magdalena Bogdan
prowadzący: Michał Smandek
Magdalena Bogdan
prowadzący: Michał Smandek
Ostatecznie teren Biebrzańskiego Parku Narodowego został ugaszony, lecz potrzebuje on nadal pomocy ludzi.
W tym celu stworzyłam serię kilku rzeźb inspirowanych kształtami roślin występujących na terenie Biebrzy, które miały zachęcić innych do wpłacenia dowolnej darowizny na rzecz parku. Każda z nich znalazła już swojego właściciela, który przeznaczył pewną kwotę na konto BPN. Akcja miała uświadomić każdemu z nas, że warto pomagać, bo tak naprawdę każda wpłacona złotówka ma znaczenie.
Marcela Gawęda
prowadzący: Michał Smandek
Ostatecznie teren Biebrzańskiego Parku Narodowego został ugaszony, lecz potrzebuje on nadal pomocy ludzi.
W tym celu stworzyłam serię kilku rzeźb inspirowanych kształtami roślin występujących na terenie Biebrzy, które miały zachęcić innych do wpłacenia dowolnej darowizny na rzecz parku. Każda z nich znalazła już swojego właściciela, który przeznaczył pewną kwotę na konto BPN. Akcja miała uświadomić każdemu z nas, że warto pomagać, bo tak naprawdę każda wpłacona złotówka ma znaczenie.
Marcela Gawęda
prowadzący: Michał Smandek
Maria Bąk
prowadzący: Michał Smandek
Magdalena Bogdan
prowadzący: Michał Smandek
Magdalena Bogdan
prowadzący: Michał Smandek
Magdalena Bogdan
prowadzący: Michał Smandek
Realizacją jest miejsce do odpoczynku, pewnego rodzaju fotel, powstały przy współpracy z rodzicami. Wykorzystaliśmy elementy zastane na terenie domu oraz ogrodu. Bazę stanowi przycięty krzak jedliny. Przez jego gałęzie przepletliśmy pnącza milinu amerykańskiego. Na siedzisko wykorzystany został okrągły kawałek sklejki, pierwotnie przeznaczony do zewnętrznej toalety.
Już w trakcie prac nad realizacją leszczyna wypuszczała nowe liście i gałązki, mrówki swobodnie chodziły po pnączach. Nie trzeba było długo czekać, aż rzeźba wrośnie w otoczenie i stała się integralną częścią ogrodu.
Jan Kukułka
prowadzący: Michał Smandek
Anna Skrzypek
prowadzący: Michał Smandek
Anna Skrzypek
prowadzący: Michał Smandek
Postanowiłam potraktować te gryzaki jako formy rzeźbiarskie i nadać im konkretne cechy.
Wyodrębniłam 4 grupy: kolor, kształt, skala, zapach. Psy widzą najlepiej w barwach niebieskich
i żółtych, więc grupa kolor charakteryzuje się prostą formą, tak, aby pies mógł się skupić przede
wszystkim na kolorystyce. Odnośnie grupy kształtu, chciałam żeby gryzaki były rozbudowane,
ciekawe w formie i żeby ich odnóża były w różnej grubości i długości. Dzięki temu będą mogły nim się
bawić duże i małe psy. W grupie skali zrobiłam większe i grubsze gryzaki dla dużych psów, a mniejsze
i lżejsze gryzaki dla małych psów. Różnica między nimi jest wyłącznie w skali, forma oraz kolorystyka
jest identyczna. W grupie zapach stworzyłam gryzaka z pozaplatanych w kulkę plecionek, w których
znajdują się okruszki różnych karm. Wybrałam kolory, których psy nie widzą najlepiej, tak, aby zmysł
węchu był najważniejszy.
Zaprojektowałam także wystawę gryzaków, która powstałaby, gdyby nie dotychczasowa sytuacja na
świecie. Gryzaki zawiozłam do schroniska. Ze względów bezpieczeństwa nie mogłam pobawić się
z pieskami, więc poprosiłam schronisko o wysłanie mi jakiegoś zdjęcia/filmu, na których psy bawiłyby
się moimi gryzakami. Dostałam maila ze zdjęciami i informacją, że pieskom bardzo się spodobał
prezent i schronisko chce wydać oficjalne podziękowanie na ich stronie internetowej i facebooku.
Kinga Kosmalska
prowadzący: Michał Smandek
Postanowiłam potraktować te gryzaki jako formy rzeźbiarskie i nadać im konkretne cechy.
Wyodrębniłam 4 grupy: kolor, kształt, skala, zapach. Psy widzą najlepiej w barwach niebieskich
i żółtych, więc grupa kolor charakteryzuje się prostą formą, tak, aby pies mógł się skupić przede
wszystkim na kolorystyce. Odnośnie grupy kształtu, chciałam żeby gryzaki były rozbudowane,
ciekawe w formie i żeby ich odnóża były w różnej grubości i długości. Dzięki temu będą mogły nim się
bawić duże i małe psy. W grupie skali zrobiłam większe i grubsze gryzaki dla dużych psów, a mniejsze
i lżejsze gryzaki dla małych psów. Różnica między nimi jest wyłącznie w skali, forma oraz kolorystyka
jest identyczna. W grupie zapach stworzyłam gryzaka z pozaplatanych w kulkę plecionek, w których
znajdują się okruszki różnych karm. Wybrałam kolory, których psy nie widzą najlepiej, tak, aby zmysł
węchu był najważniejszy.
Zaprojektowałam także wystawę gryzaków, która powstałaby, gdyby nie dotychczasowa sytuacja na
świecie. Gryzaki zawiozłam do schroniska. Ze względów bezpieczeństwa nie mogłam pobawić się
z pieskami, więc poprosiłam schronisko o wysłanie mi jakiegoś zdjęcia/filmu, na których psy bawiłyby
się moimi gryzakami. Dostałam maila ze zdjęciami i informacją, że pieskom bardzo się spodobał
prezent i schronisko chce wydać oficjalne podziękowanie na ich stronie internetowej i facebooku.
Kinga Kosmalska
prowadzący: Michał Smandek
Postanowiłam potraktować te gryzaki jako formy rzeźbiarskie i nadać im konkretne cechy.
Wyodrębniłam 4 grupy: kolor, kształt, skala, zapach. Psy widzą najlepiej w barwach niebieskich
i żółtych, więc grupa kolor charakteryzuje się prostą formą, tak, aby pies mógł się skupić przede
wszystkim na kolorystyce. Odnośnie grupy kształtu, chciałam żeby gryzaki były rozbudowane,
ciekawe w formie i żeby ich odnóża były w różnej grubości i długości. Dzięki temu będą mogły nim się
bawić duże i małe psy. W grupie skali zrobiłam większe i grubsze gryzaki dla dużych psów, a mniejsze
i lżejsze gryzaki dla małych psów. Różnica między nimi jest wyłącznie w skali, forma oraz kolorystyka
jest identyczna. W grupie zapach stworzyłam gryzaka z pozaplatanych w kulkę plecionek, w których
znajdują się okruszki różnych karm. Wybrałam kolory, których psy nie widzą najlepiej, tak, aby zmysł
węchu był najważniejszy.
Zaprojektowałam także wystawę gryzaków, która powstałaby, gdyby nie dotychczasowa sytuacja na
świecie. Gryzaki zawiozłam do schroniska. Ze względów bezpieczeństwa nie mogłam pobawić się
z pieskami, więc poprosiłam schronisko o wysłanie mi jakiegoś zdjęcia/filmu, na których psy bawiłyby
się moimi gryzakami. Dostałam maila ze zdjęciami i informacją, że pieskom bardzo się spodobał
prezent i schronisko chce wydać oficjalne podziękowanie na ich stronie internetowej i facebooku.
Kinga Kosmalska
prowadzący: Michał Smandek
Postanowiłam potraktować te gryzaki jako formy rzeźbiarskie i nadać im konkretne cechy.
Wyodrębniłam 4 grupy: kolor, kształt, skala, zapach. Psy widzą najlepiej w barwach niebieskich
i żółtych, więc grupa kolor charakteryzuje się prostą formą, tak, aby pies mógł się skupić przede
wszystkim na kolorystyce. Odnośnie grupy kształtu, chciałam żeby gryzaki były rozbudowane,
ciekawe w formie i żeby ich odnóża były w różnej grubości i długości. Dzięki temu będą mogły nim się
bawić duże i małe psy. W grupie skali zrobiłam większe i grubsze gryzaki dla dużych psów, a mniejsze
i lżejsze gryzaki dla małych psów. Różnica między nimi jest wyłącznie w skali, forma oraz kolorystyka
jest identyczna. W grupie zapach stworzyłam gryzaka z pozaplatanych w kulkę plecionek, w których
znajdują się okruszki różnych karm. Wybrałam kolory, których psy nie widzą najlepiej, tak, aby zmysł
węchu był najważniejszy.
Zaprojektowałam także wystawę gryzaków, która powstałaby, gdyby nie dotychczasowa sytuacja na
świecie. Gryzaki zawiozłam do schroniska. Ze względów bezpieczeństwa nie mogłam pobawić się
z pieskami, więc poprosiłam schronisko o wysłanie mi jakiegoś zdjęcia/filmu, na których psy bawiłyby
się moimi gryzakami. Dostałam maila ze zdjęciami i informacją, że pieskom bardzo się spodobał
prezent i schronisko chce wydać oficjalne podziękowanie na ich stronie internetowej i facebooku.
Kinga Kosmalska
prowadzący: Michał Smandek
Postanowiłam potraktować te gryzaki jako formy rzeźbiarskie i nadać im konkretne cechy.
Wyodrębniłam 4 grupy: kolor, kształt, skala, zapach. Psy widzą najlepiej w barwach niebieskich
i żółtych, więc grupa kolor charakteryzuje się prostą formą, tak, aby pies mógł się skupić przede
wszystkim na kolorystyce. Odnośnie grupy kształtu, chciałam żeby gryzaki były rozbudowane,
ciekawe w formie i żeby ich odnóża były w różnej grubości i długości. Dzięki temu będą mogły nim się
bawić duże i małe psy. W grupie skali zrobiłam większe i grubsze gryzaki dla dużych psów, a mniejsze
i lżejsze gryzaki dla małych psów. Różnica między nimi jest wyłącznie w skali, forma oraz kolorystyka
jest identyczna. W grupie zapach stworzyłam gryzaka z pozaplatanych w kulkę plecionek, w których
znajdują się okruszki różnych karm. Wybrałam kolory, których psy nie widzą najlepiej, tak, aby zmysł
węchu był najważniejszy.
Zaprojektowałam także wystawę gryzaków, która powstałaby, gdyby nie dotychczasowa sytuacja na
świecie. Gryzaki zawiozłam do schroniska. Ze względów bezpieczeństwa nie mogłam pobawić się
z pieskami, więc poprosiłam schronisko o wysłanie mi jakiegoś zdjęcia/filmu, na których psy bawiłyby
się moimi gryzakami. Dostałam maila ze zdjęciami i informacją, że pieskom bardzo się spodobał
prezent i schronisko chce wydać oficjalne podziękowanie na ich stronie internetowej i facebooku.
Kinga Kosmalska
prowadzący: Michał Smandek
Postanowiłam potraktować te gryzaki jako formy rzeźbiarskie i nadać im konkretne cechy.
Wyodrębniłam 4 grupy: kolor, kształt, skala, zapach. Psy widzą najlepiej w barwach niebieskich
i żółtych, więc grupa kolor charakteryzuje się prostą formą, tak, aby pies mógł się skupić przede
wszystkim na kolorystyce. Odnośnie grupy kształtu, chciałam żeby gryzaki były rozbudowane,
ciekawe w formie i żeby ich odnóża były w różnej grubości i długości. Dzięki temu będą mogły nim się
bawić duże i małe psy. W grupie skali zrobiłam większe i grubsze gryzaki dla dużych psów, a mniejsze
i lżejsze gryzaki dla małych psów. Różnica między nimi jest wyłącznie w skali, forma oraz kolorystyka
jest identyczna. W grupie zapach stworzyłam gryzaka z pozaplatanych w kulkę plecionek, w których
znajdują się okruszki różnych karm. Wybrałam kolory, których psy nie widzą najlepiej, tak, aby zmysł
węchu był najważniejszy.
Zaprojektowałam także wystawę gryzaków, która powstałaby, gdyby nie dotychczasowa sytuacja na
świecie. Gryzaki zawiozłam do schroniska. Ze względów bezpieczeństwa nie mogłam pobawić się
z pieskami, więc poprosiłam schronisko o wysłanie mi jakiegoś zdjęcia/filmu, na których psy bawiłyby
się moimi gryzakami. Dostałam maila ze zdjęciami i informacją, że pieskom bardzo się spodobał
prezent i schronisko chce wydać oficjalne podziękowanie na ich stronie internetowej i facebooku.
Kinga Kosmalska
prowadzący: Michał Smandek
Postanowiłam potraktować te gryzaki jako formy rzeźbiarskie i nadać im konkretne cechy.
Wyodrębniłam 4 grupy: kolor, kształt, skala, zapach. Psy widzą najlepiej w barwach niebieskich
i żółtych, więc grupa kolor charakteryzuje się prostą formą, tak, aby pies mógł się skupić przede
wszystkim na kolorystyce. Odnośnie grupy kształtu, chciałam żeby gryzaki były rozbudowane,
ciekawe w formie i żeby ich odnóża były w różnej grubości i długości. Dzięki temu będą mogły nim się
bawić duże i małe psy. W grupie skali zrobiłam większe i grubsze gryzaki dla dużych psów, a mniejsze
i lżejsze gryzaki dla małych psów. Różnica między nimi jest wyłącznie w skali, forma oraz kolorystyka
jest identyczna. W grupie zapach stworzyłam gryzaka z pozaplatanych w kulkę plecionek, w których
znajdują się okruszki różnych karm. Wybrałam kolory, których psy nie widzą najlepiej, tak, aby zmysł
węchu był najważniejszy.
Zaprojektowałam także wystawę gryzaków, która powstałaby, gdyby nie dotychczasowa sytuacja na
świecie. Gryzaki zawiozłam do schroniska. Ze względów bezpieczeństwa nie mogłam pobawić się
z pieskami, więc poprosiłam schronisko o wysłanie mi jakiegoś zdjęcia/filmu, na których psy bawiłyby
się moimi gryzakami. Dostałam maila ze zdjęciami i informacją, że pieskom bardzo się spodobał
prezent i schronisko chce wydać oficjalne podziękowanie na ich stronie internetowej i facebooku.
Kinga Kosmalska
prowadzący: Michał Smandek
Pod lekkością beztroskiego spędzenia czasu razem kształtuje się poczucie niewygody. Próba zaktualizowania mojej roli w perspektywie mamy stopniowo zmienia swój charakter.
W konfrontacji bycia sobą z dopasowanym przebraniem silnej, odważnej i pięknej superbohaterki z pytania o mnie przechodzę w szukanie odpowiedzi na odwrotny proces.
Czy można wybrać przebranie dla mamy?
Założeniem dalszej części pracy jest drugie wideo dokumentujące pracę nad przebraniem dla mamy. Tym razem wymyślony przeze mnie kostium paradoksalnie będzie wykonany w dużym stopniu przez nią. Trzymając się schematu kreuję jej obraz jako superbohaterki.
Jaka matka taka córka.
Martyna Pinkowska
prowadzący: Michał Smandek
Pewnego dnia postanowiłam to zmienić i zmagazynowane rzeczy przetworzyć, nadać im życia. Projekt oprócz formy wizualnej - podręcznika przemienionego w specyficzny tomik poezji - wiązał się także z moją częściową przemianą. Wytrwale dążyłam do przerobienia 328 stron i choć fragmentarycznego odgruzowania się ze śmieci.
W trakcie zadania studia zostały przerwane, jednak moje plany jeszcze bardziej uściślone, podzielone na matematyczne kawałki, żeby tylko zdążyć. W końcu straciłam sens i przerwałam proces. Czy warto iść dalej? - pojawiło się pytanie. Czy drugie życie rzeczy ma sens w moim przypadku? Przecież nadal będzie to rzecz do magazynowania. Czy mogę uwolnić się od przedmiotów? Czy nie zacznę ponownego zbieractwa od początku?
Przerabiając podręcznik czytałam jedno, dwa zdania od góry strony. Wybierałam jedno podobające mi się w danym momencie słowo, a następnie czytając kolejne zdanie, szukałam słowa pasującego gramatycznie do tego wybranego wcześniej. Np. wybrałam „puste”, więc szukałam słowa odpowiadającego na pytanie: co? Co jest puste? Bywało, że doczytałam już do połowy strony, a nic nie mogłam wybrać. Wracałam wtedy do początku i zmuszona zaistniałą sytuacją, wybierałam inne ciekawe słowo. Tak jakby było ono gorszego sortu, te drugie, opcję nr 2, czy wersję B. Czy wpływało to na jakość powstającego wiersza? Nie umiem odpowiedzieć, bo przecież nie stworzyłam wiersza na podstawie pierwszej wersji. Nie mogę zatem powiedzieć, która opcja byłaby lepsza. Sama też nie wiem już, które strony są stworzone na tej zasadzie, na wersji nr 2. Może powinnam kontynuować ten podręcznik i tworzyć wg tej zasady - będę zaznaczać strony gorszego sortu, i tworzyć dwa wiersze? Na siłę kontynuować wiersz, który po pół strony nadal nie ma odpowiedniej kontynuacji w odpowiednio pasującym słowie? A może powstałby wtedy wiersz z jednym słowem? Tylko czy jedno słowo to już jest jakiś wiersz? Można by wtedy powiedzieć, że i kropka jest wierszem, a może nim nie jest. Ale można przecież stworzyć wiersz z pomocą samych kropek w różnych odstępach, albo przecinkach. A może powiedziałby taki wiersz więcej niż same słowa? Czasem cisza niesie więcej słów. Chciałoby się powiedzieć, tworzy coś czego słowa nie potrafią oddać, czego nigdy nie zdołają opisać, określić. A może powinnam wyrzucić ten podręcznik, jak wyrzuciłam ich już kilka. Kolejny grat do trzymania. Może mam ważniejsze rzeczy do trzymania, a chyba tak jest. To w takim razie skąd to przywiązanie do podręczników i do starych zeszytów? Inni podręczniki sprzedawali po skończonym roku, a ja chowałam do pudeł odpowiednio je opisując, latami. Nazbierało się ich sporo. Teraz nie mam składzika i musiałam się części pozbyć. Nie mam miejsca na nowe rzeczy. Jak tak pomyśleć, to mogę wyrzucić połowę tego wszystkiego co mam, ale świadomość, że uczyniłabym to byłaby straszna. Niepokojąca. Drażniąca. Pozbywać się czegoś, co może się kiedyś przydać. Tylko kiedy? Ale zwykle kiedy coś wyrzucałam to za jakiś czas przydałoby mi się i potem męczyłam się z myślami, że mogłam to zostawić. Wszystkie rzeczy muszę odpowiednio opisywać i magazynować. Wszystko gdzieś ma swoje miejsce. Każda rzecz jest skończona, ma swoją skończoną, domkniętą historię, a ten podręcznik nie. Jest taki rozgrzebany, zatrzymany w pół i właściwie zatrzymany blisko tej fizycznej połowy. To głupie. Powinnam się za to zabrać i skończyć. Skoro tyle już zrobiłam, to powinnam to już doprowadzić do końca. Tylko po co? Po co wypisywać te pisaki... Szkoda czasu, ale też co innego robić?
Monika Gawron
prowadzący: Michał Smandek
Krzysztof Momot
prowadzący: Michał Smandek
W kwietniu 2020 nie było euforycznej eksplozji zieleni, nie było skóry pachnącej petrichorem. Nie było nawet otwartych okien. Była za to ta sama bezradność, tym razem wspólna i uniwersalna.
Zaproponowałem inną formę wiosny. W zamian za wsparcie dla organizacji pomagających zwierzętom rozdawałem kwiaty. Szczególnie istotne były dla nas małe lokalne schroniska i azyle, które podczas pandemii ucierpiały najbardziej, a które jednocześnie często stanowią jedyne regionalne źródło pomocy w kryzysowych sytuacjach.
Wspólnie zebraliśmy fundusze dla ośmiu fundacji, wsparliśmy też kilka indywidualnych zbiórek.
Kornel Leśniak
prowadzący: Michał Smandek
Wiadomość zawierała zakodowane w kodzie dwójkowym informacje o strukturze kwasu DNA, wyglądzie człowieka, liczbie ludzi na Ziemi, miejscu Ziemi w Układzie Słonecznym oraz samym
radioteleskopie w Arecibo. Została wysłana w kierunku kulistej gromady gwiazd M13 w gwiazdozbiorze Herkulesa (Gromada Herkulesa, NGC 6205). Długość wiadomości wynosiła 1679
bitów. Wysłana została na częstotliwości 2380 MHz (długości fali 12,6 cm). Nadawano ją przez trzy minuty.
Wiadomość została zaprojektowana przez Franka Drake'a (dyrektora obserwatorium w Arecibo) i zespół osób pracujących w tym obserwatorium. Pomysłodawcami wysłania przez radioteleskop tego przekazu byli naukowcy z Cornell University, m.in. Carl Sagan.
Saturn jest źródłem intensywnych emisji radiowych. Fale radiowe są ściśle związane z zorzami polarnymi w pobliżu biegunów planety.
Sonda Cassini rozpoczęła wykrywanie tych emisji radiowych w kwietniu 2002 r., gdy znajdowała się w odległości 2,5 jednostki astronomicznej od planety. Pomiary wykonano za pomocą przyrządu Cassini Radio i Plasma Wave Science (RPWS).
RPWS dostarczył pierwszych obserwacji tych emisji w wysokiej rozdzielczości, które pokazują niesamowitą różnorodność w częstotliwości i czasie. Widmo radiowe z tonami rosnącymi i
opadającymi jest bardzo podobne do emisji radiowych Ziemi.
Czas na tym nagraniu został tak skompresowany, że 73 sekundy odpowiada 27 minutom lub nagranie odbywa się 22 razy w czasie rzeczywistym. Ponieważ częstotliwości tych emisji są znacznie powyżej zakresu częstotliwości audio, zostały obniżone o współczynnik 44.
Adrianna Biegańska
prowadzący: Michał Smandek
Wiadomość zawierała zakodowane w kodzie dwójkowym informacje o strukturze kwasu DNA, wyglądzie człowieka, liczbie ludzi na Ziemi, miejscu Ziemi w Układzie Słonecznym oraz samym
radioteleskopie w Arecibo. Została wysłana w kierunku kulistej gromady gwiazd M13 w gwiazdozbiorze Herkulesa (Gromada Herkulesa, NGC 6205). Długość wiadomości wynosiła 1679
bitów. Wysłana została na częstotliwości 2380 MHz (długości fali 12,6 cm). Nadawano ją przez trzy minuty.
Wiadomość została zaprojektowana przez Franka Drake'a (dyrektora obserwatorium w Arecibo) i zespół osób pracujących w tym obserwatorium. Pomysłodawcami wysłania przez radioteleskop tego przekazu byli naukowcy z Cornell University, m.in. Carl Sagan.
Saturn jest źródłem intensywnych emisji radiowych. Fale radiowe są ściśle związane z zorzami polarnymi w pobliżu biegunów planety.
Sonda Cassini rozpoczęła wykrywanie tych emisji radiowych w kwietniu 2002 r., gdy znajdowała się w odległości 2,5 jednostki astronomicznej od planety. Pomiary wykonano za pomocą przyrządu Cassini Radio i Plasma Wave Science (RPWS).
RPWS dostarczył pierwszych obserwacji tych emisji w wysokiej rozdzielczości, które pokazują niesamowitą różnorodność w częstotliwości i czasie. Widmo radiowe z tonami rosnącymi i
opadającymi jest bardzo podobne do emisji radiowych Ziemi.
Czas na tym nagraniu został tak skompresowany, że 73 sekundy odpowiada 27 minutom lub nagranie odbywa się 22 razy w czasie rzeczywistym. Ponieważ częstotliwości tych emisji są znacznie powyżej zakresu częstotliwości audio, zostały obniżone o współczynnik 44.
Adrianna Biegańska
prowadzący: Michał Smandek
w stanie filtrować; są to nie tylko hałas czy nadmiar informacji, ale także jej własne myśli.
Anna Skrzypek
prowadzący: Michał Smandek
W mojej pracy chciałam oddzielić świat ogrodu od drogi znajdującej się za płotem. Miało to spowodować powstanie przestrzeni do relaksu. Dzięki rzeźbie stworzył się zakątek, pokój odosobnienia i wyciszenia. Od strony drogi to miejsce stało się mniej widoczne. Natomiast od strony ogrodu rzeźba stworzyła kompozycję przestrzenną wraz z posadzonymi roślinami przez mamę. Można powiedzieć, że uzyskałam mój zamierzony efekt.
Do stworzenia rzeźby użyłam materiałów naturalnych pozyskanych z lasu. W ramy ze starego płotu wplotłam witki leszczynowe, poprzeplatane trzciną. Chciałam żeby rzeźba była żyjącym plastrem, który będzie zmieniał kolor, zarastał i żył jak cała przyroda w wokół mojego domu.
Maria Bąk
prowadzący: Michał Smandek
Kształt zabawki jest nieokreślony, chciałam aby zabawka nie była przedstawiająca aby dziecko mogło ją interpretować na różne sposoby. Znajdują się po 3 koła na stronę, umożliwia to poruszanie się "zabawki" w różny sposób dając więcej możliwości zabawy, gdyż zauważyłam, że dzieci rzadko użytkują zabawki w sposób „poprawny”, pierwotnie nadany.
Temat czułości, rozumiem w tym przypadku przez miłowanie natury ale także miłość do tak bliskiej mi osoby. Celem projektu jest minimalizowanie plastiku i konsumpcjonizmu oraz poszukiwanie nowych rozwiązań.
Anna Nolepa
prowadzący: Michał Smandek
Realizacja powstała z trzech kilogramów białej bawełny, zakupionej w sklepach second hand.
Utkana na oryginalnym krośnie tkackim praca, zawiera słowa RESPECT GARBAGE. Uświadamiają zagrożenia związane szczególnie z przemysłem włókienniczym i kwestionują postawę jaką przyjmujemy wobec jego ostatniego ogniwa - śmieci. Ochrona surowców jest równie ważna jak rozwój upcyclingu w życiu codziennym jednostki.
Kamila Ostaszewska
prowadzący: Michał Smandek
Realizacja powstała z trzech kilogramów białej bawełny, zakupionej w sklepach second hand.
Utkana na oryginalnym krośnie tkackim praca, zawiera słowa RESPECT GARBAGE. Uświadamiają zagrożenia związane szczególnie z przemysłem włókienniczym i kwestionują postawę jaką przyjmujemy wobec jego ostatniego ogniwa - śmieci. Ochrona surowców jest równie ważna jak rozwój upcyclingu w życiu codziennym jednostki.
Kamila Ostaszewska
prowadzący: Michał Smandek
Pierwszy etap wykonałam z tatą, który był pomysłodawcą metody odlania doniczki. Nie mieliśmy do tego odpowiedniego przygotowania, a materiał na którym miała się oprzeć forma był bardzo niestabilny (pierw za suchy, potem za mokry), dlatego spędziliśmy kilka godzin więcej na próbie jego naprawienia. Po mieszaniu piasku z mąką i cementem ostatecznie odnieśliśmy sukces.
Po zdobyciu i wyczyszczeniu ziemi z tatą, wróciłam do domu, by dołączyć do projektu mamę i brata. Potraktowaliśmy doniczkę jak wehikuł czasu, pakując do woreczków swoje obecne przemyślenia, relacje, plany na przyszłość, listy do samych siebie. Część omówiliśmy mogąc zrozumieć nieco swoich perspektyw.
Ostatnim etapem było malowanie doniczki i sadzenie kwiatów. Każdy z czterech obrazków na powierzchni przedmiotu to strona reprezentująca jedną osobę z rodziny, przy kwiatach zaś trzy odnoszą się do mnie, brata i mamy, podczas gdy podtrzymująca je ziemia należy do taty.
Od teraz ustawioną w naszym wspólnym pokoju donicę będziemy mogli doglądać wszyscy. Nawet jeżeli świadomość, że pracowaliśmy nad nią razem nie zdoła wszystkiego naprawić, sam fakt jej powstania dowodzi, że warto czasem próbować wyznaczyć sobie wspólny cel.
Noemi Wspaniała
prowadzący: Michał Smandek
Wykonanie rzeźby zarysu tułowia kobiety w miękkim materiale z dziurą w brzuchu, którą nie da się już poskładać.
Materiały: Materac (gąbka), czerwona farba, przezroczysta plexi
Sara Klatt
prowadzący: Michał Smandek
Agnieszka Krzyszczak
prowadzący: Michał Smandek
Natalia Kleszczewska
prowadzący: Michał Smandek
Chciałabym dodać jeszcze, że klatka nie jest wypełniona do końca, ale jest bliska osiągnięcia górnej kraty, przez co chciałam wypunktować jak dużo produkujemy śmieci a jak mało Ziemia może jeszcze przyjąć. Wystosowałam oficjalne pismo do lokalnych władz, ponieważ poruszany przeze mnie problem nie został wspomniany na konsultacjach społecznych miasta. Niestety, nie otrzymałam odpowiedzi na mojego maila. Lecz co roku rusza nabór wniosków do Bytomskiego Budżetu Obywatelskiego, więc wierzę, że mój apel zostanie w tym uwzględniony, ponieważ moje miasto ma 4,7 mln złotych do rozdzielania między projekty.
Sandra Lubka
prowadzący: Michał Smandek
Nigdy nie poznałem większego fana bajki „Świnka Peppa” niż Rafał, i uznałem że ja, jako osoba, studiująca malarstwo na Akademii Sztuk Pięknych, jestem w stanie, a nawet powinienem dzień tego dziecka, uczynić choć trochę łatwiejszym i weselszym.
Dlatego namalowałem przestrzenny obraz,od niedawna zdobiący wnętrze pokoju Rafałka, który łączy jego dwie ulubione rzeczy, Świnkę Peppę, oraz rowery.
Obraz poza tym ze jest pokryty akrylem, ma kilka elementów takich jak ogonki, kwiatki czy chmury, zrobionych z przeróżnych materiałów, by był czymś więcej niż tylko dwuwymiarowym płótnem. Dla mnie malowanie postaci z bajek było nowym
doświadczeniem, i niezależnie od tego, ile wymagało czasu i wysiłku, wiedziałem od początku że było warto, bo szczery uśmiech dziecka po zobaczeniu obrazu, pokazał mi ile tak naprawdę mogę zdziałać tym co robię na co dzień.
Tymon Banachowicz
prowadzący: Michał Smandek
relacje są trudne. momentami łatwe. relacje są. nie ma. potem znowu są.
zwykle nie.
relacje zależą od nas. czasami.
czasami też się zaczynają. często kończą.
niektóre z tupetem, głośno, z echem. reszta po cichu. długo i niepostrzeżenie.
bolą. uszczęśliwiają. uszczęśliwiające bolą mocniej, głębiej i bardziej.
z nimi nie da się żyć.
bez nich nie da się żyć.
dalekie. bliskie. bliskie szybciej łapią odległość. odległe powolnie bliższe.
pytamy. zastanawiamy się. odpowiedzią jest echo podjętych decyzji i wypowiedzianych słów.
wieczne. wiecznie krótkie.
niepowtarzalne. powtarzalne. powtarzalnie niepowtarzalne. czyli jednak powtarzalne.
w pobliżu zwykle dalekie. nierzadko z oddali bliskie.
a ta z samym sobą? najważniejsza.
Iga Łapa
prowadzący: Michał Smandek
przyjmowanie różnych bodźców o konkretnym zabarwieniu staje się intensywniejsze niż zazwyczaj. Jednak charakter tego zabarwienia sprawia, że zastanawiam się czy rozwijanie tego stanu i próba dotknięcia jego środka nie prowadzi mnie gdzieś, gdzie nie należy wchodzić. Nigdy nie byłam tam całkiem. Zawsze tylko ostrożnie zaglądam i zastanawiam się co może się tam znajdować. Szukam kompromisów pomiędzy popędem ku rzeczom, w które ten stan mnie popycha i moralnością, etyką, rozsądkiem. W mojej próbie roboczego przedstawienia tego co wtedy czuję jest chęć utrwalenia i zapamiętania co było w nim piękne i czym on w ogóle był. Moja emocjonalna sfera ulega przekształceniom, jak u każdego człowieka, dlatego spodziewam się, że ten stan w takim kształcie w jakim jeszcze mnie nachodzi, może zniknąć. Na tę myśl już czuję tęsknotę. Jednak wydaje mi się, że jestem gotowa go utracić na rzecz innych, nowych odczuć.
Klaudia Brzezińska
prowadzący: Michał Smandek
Projekt opowiada o doświadczeniach związanych z dorastaniem w środowisku kibicowskim. Obiekty zrealizowane w pracowni rzeźby pod okiem Michała Smandka były tworzone z myślą o wystawie „Patrz Komu Ufasz”, w której kuratorką była Joanna Rzepka Dziedzic. Wystawa miała miejsce w Katowickim Rondze Sztuki, Galerii Plus.
Adrian Zert
Prowadzący: Michał Smandek
Projekt opowiada o doświadczeniach związanych z dorastaniem w środowisku kibicowskim. Obiekty zrealizowane w pracowni rzeźby pod okiem Michała Smandka były tworzone z myślą o wystawie „Patrz Komu Ufasz”, w której kuratorką była Joanna Rzepka Dziedzic. Wystawa miała miejsce w Katowickim Rondze Sztuki, Galerii Plus.
Adrian Zert
Prowadzący: Michał Smandek
To od Ciebie zależy, co się z nimi stanie.
W trosce o środowisko naturalne zebrałam plastikowe opakowania po produktach, które zużyłam w czasie miesiąca.
Nawiązałam kontakt z firmą „Boomplastic” w Poznaniu zajmującą się przetwarzaniem tworzyw sztucznych. Pojechałam do siedziby firmy aby przetopić swoje odpadki na materiał, z którego wykonałam rzeźbę.
Angelika Czubasiewicz
Prowadzący: Michał Smandek
To od Ciebie zależy, co się z nimi stanie.
W trosce o środowisko naturalne zebrałam plastikowe opakowania po produktach, które zużyłam w czasie miesiąca.
Nawiązałam kontakt z firmą „Boomplastic” w Poznaniu zajmującą się przetwarzaniem tworzyw sztucznych. Pojechałam do siedziby firmy aby przetopić swoje odpadki na materiał, z którego wykonałam rzeźbę.
Angelika Czubasiewicz
Prowadzący: Michał Smandek
Dawid Porembski
Prowadząca: Katarzyna Fober
Wolność człowieka pozwala mu wybrać postawę jaką przyjmie wobec okoliczności,
na które nie ma wpływu. Żadne okoliczności zewnętrzne nie odbierają człowiekowi
wolności.
Viktor Frankl obserwował skrajne postawy współwięźniów obozu zagłady,
zdolnych do heroizmu, poświęcenia dla innych, ale także walki o przetrwanie kosztem innych ludzi. Nawet w tych skrajnych, ekstremalnych warunkach ludziom
pozostała elementarna, wewnętrzna wolność przyjęcia postawy wobec tych okoliczności.
Wolność człowieka nie wyraża się w tym, że może robić to, na co ma ochotę (realizacja instynktu, popędu). Wyrazem wolności jest to, że robi to, na co nie ma
ochoty, bo jest dobre, albo rezygnuje z tego na co ma ochotę, gdyż nie jest to właściwe.
Gorzkie lekarstwo, dieta służąca zdrowiu wymagająca rezygnacji z ulubionych
pokarmów (powstrzymanie się od pączka dla osoby na diecie jest w większym stopniu wyrazem wolności niż jego zjedzenie), rezygnacja z realizacji uczucia, które
nie prowadzi do dobra własnego i innych (powstrzymanie się od zdrady małżeńskiej jest w większym stopniu wyrazem wolności niż jej popełnienie).
Wolność nie jest najwyższą wartością. Wolność służy wyższym wartościom np. miłości, rozumianej jako wybór, postawa, bezinteresowny dar, a nie uczucie, które
jest niezależne od woli.
Prawo stanowione ogranicza wolność człowieka w imię ochrony wyższych wartości np. życia ludzkiego. Człowiek sam także ogranicza swoją wolność, gdy jest to
konieczne dla realizacji wyższych celów, wartości (np. małżeństwo).
Człowiek sam może zrzec się własnej wolności w sensie negatywnym. Bać się jej. Erich Fromm dostrzega w lęku przed wolnością źródło nazizmu, który oferował
bezpieczeństwo w zamian za zrzeczenie się wolności. Ucieczka przed odpowiedzialnością np. w używki, prowadząca do uzależnienia również jest
przykładem takiego zjawiska.
Dawid Porembski
Prowadzący: Michał Smandek
Horacy - Exegi monumentum
Zbudowałem monument trwalszy niż ze stali
Mocniejszy nad piramid królewskich istnienie
Deszcz wielki go nie zmyje wicher nie powali
Stuleci niezliczonych nie zniszczy go tchnienie[1]
Bieg czasu go nie wzruszy i lat przemijanie
Nie cały przecież umrę – przetrwam w swoim dziele
Śmierć – bo zamieszkałem w nadczasowej chwale
Jakbym młodzian wciąż w nowym odradzał się ciele
Póki kapłan z westalką składają ofiary
Gdzie Aufidus brzeg żłobi wzburzonymi wody
I gdzie Daunus suchymi zarządza obszary
Tam wszystkie moje imię będą znać narody
Oto z nizin wyrosły eolskich rytm wierszy
Swymi pieśni powiodłem w italskie ustronie
Za to zechciej że w lirze ze wszystkich jam pierwszy
Melpomeno swym laurem opleść moje skronie
Jakub Padula
Prowadzący: Michał Smandek
Horacy - Exegi monumentum
Zbudowałem monument trwalszy niż ze stali
Mocniejszy nad piramid królewskich istnienie
Deszcz wielki go nie zmyje wicher nie powali
Stuleci niezliczonych nie zniszczy go tchnienie[1]
Bieg czasu go nie wzruszy i lat przemijanie
Nie cały przecież umrę – przetrwam w swoim dziele
Śmierć – bo zamieszkałem w nadczasowej chwale
Jakbym młodzian wciąż w nowym odradzał się ciele
Póki kapłan z westalką składają ofiary
Gdzie Aufidus brzeg żłobi wzburzonymi wody
I gdzie Daunus suchymi zarządza obszary
Tam wszystkie moje imię będą znać narody
Oto z nizin wyrosły eolskich rytm wierszy
Swymi pieśni powiodłem w italskie ustronie
Za to zechciej że w lirze ze wszystkich jam pierwszy
Melpomeno swym laurem opleść moje skronie
Jakub Padula
Prowadzący: Michał Smandek
Horacy - Exegi monumentum
Zbudowałem monument trwalszy niż ze stali
Mocniejszy nad piramid królewskich istnienie
Deszcz wielki go nie zmyje wicher nie powali
Stuleci niezliczonych nie zniszczy go tchnienie[1]
Bieg czasu go nie wzruszy i lat przemijanie
Nie cały przecież umrę – przetrwam w swoim dziele
Śmierć – bo zamieszkałem w nadczasowej chwale
Jakbym młodzian wciąż w nowym odradzał się ciele
Póki kapłan z westalką składają ofiary
Gdzie Aufidus brzeg żłobi wzburzonymi wody
I gdzie Daunus suchymi zarządza obszary
Tam wszystkie moje imię będą znać narody
Oto z nizin wyrosły eolskich rytm wierszy
Swymi pieśni powiodłem w italskie ustronie
Za to zechciej że w lirze ze wszystkich jam pierwszy
Melpomeno swym laurem opleść moje skronie
Jakub Padula
Prowadzący: Michał Smandek
Horacy - Exegi monumentum
Zbudowałem monument trwalszy niż ze stali
Mocniejszy nad piramid królewskich istnienie
Deszcz wielki go nie zmyje wicher nie powali
Stuleci niezliczonych nie zniszczy go tchnienie[1]
Bieg czasu go nie wzruszy i lat przemijanie
Nie cały przecież umrę – przetrwam w swoim dziele
Śmierć – bo zamieszkałem w nadczasowej chwale
Jakbym młodzian wciąż w nowym odradzał się ciele
Póki kapłan z westalką składają ofiary
Gdzie Aufidus brzeg żłobi wzburzonymi wody
I gdzie Daunus suchymi zarządza obszary
Tam wszystkie moje imię będą znać narody
Oto z nizin wyrosły eolskich rytm wierszy
Swymi pieśni powiodłem w italskie ustronie
Za to zechciej że w lirze ze wszystkich jam pierwszy
Melpomeno swym laurem opleść moje skronie
Jakub Padula
Prowadzący: Michał Smandek
Horacy - Exegi monumentum
Zbudowałem monument trwalszy niż ze stali
Mocniejszy nad piramid królewskich istnienie
Deszcz wielki go nie zmyje wicher nie powali
Stuleci niezliczonych nie zniszczy go tchnienie[1]
Bieg czasu go nie wzruszy i lat przemijanie
Nie cały przecież umrę – przetrwam w swoim dziele
Śmierć – bo zamieszkałem w nadczasowej chwale
Jakbym młodzian wciąż w nowym odradzał się ciele
Póki kapłan z westalką składają ofiary
Gdzie Aufidus brzeg żłobi wzburzonymi wody
I gdzie Daunus suchymi zarządza obszary
Tam wszystkie moje imię będą znać narody
Oto z nizin wyrosły eolskich rytm wierszy
Swymi pieśni powiodłem w italskie ustronie
Za to zechciej że w lirze ze wszystkich jam pierwszy
Melpomeno swym laurem opleść moje skronie
Jakub Padula
Prowadzący: Michał Smandek
"Ja ją pamiętam, Moniu. Pamiętam ją, pamiętam, bardzo dobrze. Z kawałków szyta, dlatego jest tyle szwów. Z kawałków spadochronu. Znajoma od cioci Heli ją szyła, domorosła krawcowa to była. Nic nie było, a taki bardzo spokojny ten okres był. Przyjechał w 1947 roku. Spadochron chyba nie był cały, nie miał wartości, ale dla niego miał wartość taką... przeżywał to, osobistą". Usłyszałam nieskładną, urywaną odpowiedź mojej babci, gdy zadałam pytanie o rzecz znalezioną w szafie. Schowaną między innymi rzeczami.
Szyta według własnego pomysłu około 1947 roku. Jasnobrązowa bluzka o przybliżonej szerokości 60 cm i długości 50 cm. Luźna, do bioder, z krótkim rękawem i kołnierzykiem. Przeszywana, łatana, naprawiana. Bez zdobień, koronek czy haftów. Zapinana z przodu, aktualnie bez guzików. Wykonana z lekkiej i cienkiej tkaniny, jednak bardzo wytrzymałej. Higienicznej, bo łatwo się piorącej, w którą nie wdawało się żadne robactwo. Nie gniotącej się. Z amerykańskiego nylonu spadochronowego. Niezastąpiona bluzka. Efekt realnego braku surowców w powojennej Polsce. Uszyta dla mojej babci, wówczas ośmioletniej Teresy Falkus.
Spadochron, który posłużył jako materiał na bluzkę należał do mojego pradziadka, Pawła Mansfelda, żołnierza Armii Andersa, starszego sierżanta, uczestnika walk pod Monte Cassino.
Monika Falkus
Prowadzący: Michał Smandek
Anna Szargut
Prowadzący: Michał Smandek
odpoczynku, posiada słabość. W mojej pracy pragnąłem skonfrontować odbiorcę z problem przybierania póz społecznych. Czynią one z nas jakby chodzące pomniki, krępując przy tym nasze ruchy i nakładając na plecy brzemiona, których nie jesteśmy wstanie unieść.
Moja realizacja przedstawia podest, na którym znajduję się kartka z napisem „zaraz wracam”. Kartka ta jest próbą uczłowieczenia pomnika, przypisania mu ludzkich słabość. Jest także próbą oddania pewnej czci człowiekowi, gdyż przerwy potrzebuje ten, który prawdziwie pracuje.
Maciej Rosa
Prowadzący: Michał Smandek
odpoczynku, posiada słabość. W mojej pracy pragnąłem skonfrontować odbiorcę z problem przybierania póz społecznych. Czynią one z nas jakby chodzące pomniki, krępując przy tym nasze ruchy i nakładając na plecy brzemiona, których nie jesteśmy wstanie unieść.
Moja realizacja przedstawia podest, na którym znajduję się kartka z napisem „zaraz wracam”. Kartka ta jest próbą uczłowieczenia pomnika, przypisania mu ludzkich słabość. Jest także próbą oddania pewnej czci człowiekowi, gdyż przerwy potrzebuje ten, który prawdziwie pracuje.
Maciej Rosa
Prowadzący: Michał Smandek
Kamila Ostaszewska
Prowadzący: Michał Smandek
Kamila Ostaszewska
Prowadzący: Michał Smandek
Marta Uszakow
Prowadzący: Michał Smandek
Marta Uszakow
Prowadzący: Michał Smandek
Jagoda Cerkiewnik
Prowadzący: Michał Smandek
Idąc za pieśnią Horacego, nawet najtrwalszy materiał nie przetrwa na zawsze. Poczucie wieczności jest mylące. Uważam, że ciekawiej jest czasem z niego zrezygnować. Jednoczenie nie neguję tradycyjnego podejścia do pomników, takie też są potrzebne.
W dniu 2019-05-20 23:38, jasiu_97 napisał(a):
Szanowna Pani
dr Anna Pytlak
Jestem studentem grafiki na Katowickiej Akademii Sztuk Pięknych. W ramach projektu artystycznego badałem kwestię tego, jak społeczeństwo staje się coraz bardziej świadome swojego destrukcyjnego wpływu na środowisko, poszukując jednocześnie rozwiązań tej sytuacji. Zagadnienie to jest ważne w środowiskach naukowych, ale również aktualne i poruszane w świecie sztuki. Dotarłem do wielu informacji na temat nowego sposobu wytwarzania polimerów PHB mogących posłużyć do produkcji biodegradowalnych, plastikowych opakowań. Doceniam Pani wkład w tę przełomową technologię.
Myślę, że wynalazek ten jest silną odpowiedzią na aktualne problemy. Stąd moje pytanie: Czy widzi Pani zastosownie wyprodukowanego przez tę technologię surowca w szeroko rozumianych działaniach artystycznych? Mowa nie tylko o tradycyjnych dziedzinach sztuki, takich jak malarstwo czy rzeźba, ale również w działaniach koncepcyjnych. Czy sztuka i nauka mogą połączyć siły we wspólnej sprawie?
Z wyrazami szacunku,
Jan Kowal
Dnia 20 maja 2019 23:44 Anna Pytlak
Panie Janie, dziękuję za zainteresowanie tematem. Od jakiegoś czasu nie
prowadzę juz badań nad polimerami ale nadal działam w służbie środowiska
naturalnego. Jeśli chciałby Pan wsparcia z mojej strony proszę śmiało
pytać. Sztuka jest mi bardzo bliska i chętnie pomogę jeśli ma Pan na
myśli jakiś projekt artystyczny związany z odpowiedzialną egzystencja :)
Pozdrawiam serdecznie
Anna Pytlak
--
dr Anna Pytlak
The John Paul II Catholic University of Lublin
Institute of Biotechnology
Department of Biochemistry and Environmental Chemistry
Str. Konstantynów 1I
20-708 Lublin
phone +48 814545654
W dniu 2019-05-28 0:14, jasiu_97 napisał(a):
Ogromnie cieszy mnie Pani odpowiedź i chęć wsparcia.
Chciałbym stworzyć projekt artystyczny o sile przekazu pomnika, ale odbiegając od klasycznej monumentalnej formy rzeźbiarskiej w kamieniu lub brązie. Na piedestale mojego nietradycyjnego ponika, chciałbym postawić relację człowieka z naturą. Z naciskiem na problemy najbardziej aktualne, jak zanieczyszczenie planety przez plastik. Ładnie to Pani ujęła jako odpowiedzialną egzystencję Myślę, że sam materiał, jak w pełni biodegradowalny plastik wyprodukowany dzięki technologię opracowaną przez Panią, umieszczony w przestrzeni galerii sztuki stracił by swoje praktyczne zastosowanie, a zyskał by nowe – symboliczne. Stając się tym samym dziełem sztuki, zmuszałby odbiorcę do refleksji.
Co Pani o tym sądzi? Czy samo wystawienie materiału w najbardziej surowej formie wystarczy, czy artysta powinien dodatkowo zaingerować w materiał i zaprojektować kształt, który ten materiał przyjmie? Domyślam się, że materiał jest stosunkowo plastyczny i mógłby przyjąć rożne formy.
Bardzo liczy się dla mnie Pani opinia w tej sprawie.
Pozdrawiam,
Jan Kowal
***
dr Anna Pytlak – Adiunkt w Katedrze Biochemii i Chemii Środowiska, Instytut Biotechnologii.
Jan Kowal – student grafiki Katwoickiej Akademi Sztuk Pięknych
PHB posiada wiele cech tradycyjnych polimerów: jest plastyczny, ciągliwy i wodoodporny. Doskonale nadaje się zatem do produkcji opakowań. Ogromną zaletą PHB jest to, iż w odróżnieniu od polimerów syntetycznych, łatwo ulega biodegradacji a produkty jego rozkładu (woda i dwutlenek węgla) nie są toksyczne dla organizmów żywych. Dzięki tym właściwościom PHB nie akumuluje się w środowisku, a jego utylizacja zachodzi z wykorzystaniem prostych i bezpiecznych metod takich jak np. kompostowanie. Proces ten trwa zaledwie kilka tygodni
Prowadzący: Michał Smandek
Justyna była energiczną i pomysłową indywidualistką. Kierowała innymi i dominowała nad otoczeniem. W codziennym postępowaniu była raczej praktyczna i osiągała wyznaczone sobie cele. We wszystkim, co robiła, musiała pozostawać w zgodzie z własnymi zasadami. Była ciągle zajęta – kochała podróże i pracę w ruchu. Uczyła się głównie poprzez działanie. Utrzymywała szerokie kontakty społeczne, przy czym lubi wyróżniać się w towarzystwie i oczarowywać otoczenie. Musiała wszystko wypowiedzieć i wszystko przeżyć. Nie lubiła żyć w cieniu. Jeśli ktoś nie wysłuchał jej zwierzeń, zranił ją dogłębnie. W miłości raczej była ostrożna, ponieważ mało kto był w stanie sprostać jej wymaganiom.
Rodzina i miłość
Justyna żyła tylko dla siebie – nie była kobietą rodzinną. Jej dom nie był związany z jednym miejscem, ciągle się przeprowadzała. Nie można było liczyć na zajmowanie się przez nią gospodarstwem. Natura Justyny nie pozwalała jej nikomu się podporządkowywać. Na mężu spoczywała największa odpowiedzialność za rodzinę – Justynie należało pozostawić dużą swobodę i nie liczyć na egzaltację uczuć.
Życie towarzyskie
Justyna bardzo lubiła błyszczeć i olśniewać, dlatego nawiązywała liczne kontakty towarzyskie. Jednocześnie miała silną potrzebę dominowania nad ludźmi i wytyczania innym drogi. Ze względu na swe nadmierne oczekiwania
i wymagania w stosunku do znajomych – nie miała zbyt wielu przyjaciół. Zazwyczaj realizowała swe szalone pomysły, dlatego nie można się było przy niej nudzić. Życie dla niej było nieprzerwaną zabawą. Jeśli komuś zależało na zaskarbieniu jej sympatii, musiał nauczyć się jej słuchać i wysłuchiwać.
Praca i kariera zawodowa
Justyna nie chciała żyć tak, jak inni, dlatego nadała sobie inne niż wszystkim prawa i obowiązki. Była silną indywidualistką osiągającą określone cele, kobietą energiczną i bardzo pomysłową – miała niezwykle błyskotliwy umysł, ale przyćmiewała go czasem zbytnia porywczość. Justyna nie przywiązywała się do jednego miejsca i zawodu – była sama sobie przełożoną i podejmowała się danej pracy tylko, jeśli chwilowo odpowiadała ona jej zainteresowaniom. Przekwalifikowanie się nie stanowiło dla niej żadnego problemu – nieustannie dążyła do ulepszania siebie. We wszystkim, co robiła, musiała pozostawać w zgodzie z własną naturą i zasadami.
Magdalena Niemiec
Prowadzący: Michał Smandek
Justyna była energiczną i pomysłową indywidualistką. Kierowała innymi i dominowała nad otoczeniem. W codziennym postępowaniu była raczej praktyczna i osiągała wyznaczone sobie cele. We wszystkim, co robiła, musiała pozostawać w zgodzie z własnymi zasadami. Była ciągle zajęta – kochała podróże i pracę w ruchu. Uczyła się głównie poprzez działanie. Utrzymywała szerokie kontakty społeczne, przy czym lubi wyróżniać się w towarzystwie i oczarowywać otoczenie. Musiała wszystko wypowiedzieć i wszystko przeżyć. Nie lubiła żyć w cieniu. Jeśli ktoś nie wysłuchał jej zwierzeń, zranił ją dogłębnie. W miłości raczej była ostrożna, ponieważ mało kto był w stanie sprostać jej wymaganiom.
Rodzina i miłość
Justyna żyła tylko dla siebie – nie była kobietą rodzinną. Jej dom nie był związany z jednym miejscem, ciągle się przeprowadzała. Nie można było liczyć na zajmowanie się przez nią gospodarstwem. Natura Justyny nie pozwalała jej nikomu się podporządkowywać. Na mężu spoczywała największa odpowiedzialność za rodzinę – Justynie należało pozostawić dużą swobodę i nie liczyć na egzaltację uczuć.
Życie towarzyskie
Justyna bardzo lubiła błyszczeć i olśniewać, dlatego nawiązywała liczne kontakty towarzyskie. Jednocześnie miała silną potrzebę dominowania nad ludźmi i wytyczania innym drogi. Ze względu na swe nadmierne oczekiwania
i wymagania w stosunku do znajomych – nie miała zbyt wielu przyjaciół. Zazwyczaj realizowała swe szalone pomysły, dlatego nie można się było przy niej nudzić. Życie dla niej było nieprzerwaną zabawą. Jeśli komuś zależało na zaskarbieniu jej sympatii, musiał nauczyć się jej słuchać i wysłuchiwać.
Praca i kariera zawodowa
Justyna nie chciała żyć tak, jak inni, dlatego nadała sobie inne niż wszystkim prawa i obowiązki. Była silną indywidualistką osiągającą określone cele, kobietą energiczną i bardzo pomysłową – miała niezwykle błyskotliwy umysł, ale przyćmiewała go czasem zbytnia porywczość. Justyna nie przywiązywała się do jednego miejsca i zawodu – była sama sobie przełożoną i podejmowała się danej pracy tylko, jeśli chwilowo odpowiadała ona jej zainteresowaniom. Przekwalifikowanie się nie stanowiło dla niej żadnego problemu – nieustannie dążyła do ulepszania siebie. We wszystkim, co robiła, musiała pozostawać w zgodzie z własną naturą i zasadami.
Magdalena Niemiec
Prowadzący: Michał Smandek
Po prostu spróbuję. Tylko czy ta próba nie będzie również niepowtarzalna?
Zaprezentowane obiekty stawiają pytania na temat oryginalności i jednakowości. W czasach pełnych fake newsów, wszech obecnych podróbek, a także masowej produkcji pytania te nie wydają się wcale takie bezsensowne. Odnoszę się także do japońskiej techniki składania papieru i jej specyfiki delikatnej i dokładnej formy, zestawiając ją z czymś na pozór odwrotnym.
Jakub Padula
Prowadzący: Michał Smandek
Po prostu spróbuję. Tylko czy ta próba nie będzie również niepowtarzalna?
Zaprezentowane obiekty stawiają pytania na temat oryginalności i jednakowości. W czasach pełnych fake newsów, wszech obecnych podróbek, a także masowej produkcji pytania te nie wydają się wcale takie bezsensowne. Odnoszę się także do japońskiej techniki składania papieru i jej specyfiki delikatnej i dokładnej formy, zestawiając ją z czymś na pozór odwrotnym.
Jakub Padula
Prowadzący: Michał Smandek
Praca przedstawia powolny, pracochłonny proces oczyszczania starych plastrów pszczelich, pochodzących z wiekowego ok 130-letniego domu. Jego gospodarzem był pszczelarz. Hodowla pszczół była nie tylko jego pasją, ale również elementem dostatku i zdrowia dla rodziny w trudnych powojennych czasach.
Martyna Stefaniak
Prowadzący: Michał Smandek
Praca przedstawia powolny, pracochłonny proces oczyszczania starych plastrów pszczelich, pochodzących z wiekowego ok 130-letniego domu. Jego gospodarzem był pszczelarz. Hodowla pszczół była nie tylko jego pasją, ale również elementem dostatku i zdrowia dla rodziny w trudnych powojennych czasach.
Martyna Stefaniak
Prowadzący: Michał Smandek
Praca przedstawia powolny, pracochłonny proces oczyszczania starych plastrów pszczelich, pochodzących z wiekowego ok 130-letniego domu. Jego gospodarzem był pszczelarz. Hodowla pszczół była nie tylko jego pasją, ale również elementem dostatku i zdrowia dla rodziny w trudnych powojennych czasach.
Martyna Stefaniak
Prowadzący: Michał Smandek
Stara japońska sztuka wyrabiania charakterystycznych kul z mieszaniny wody i
różnych sypkich substancji, (najczęściej ziemi), polegająca na żmudnym formowaniu
błota w kształt kuli i nakładaniu coraz drobniejszych, suchych warstw, dzięki czemu
po wypolerowaniu w końcowej fazie otrzymuje się lśniącą, gładką kulę przypominającą
marmur lub kulę bilardową.
Wydawałoby się, że nie ma nic prostszego, a potrzeba wielu lat żeby osiągnąć doskonałość
w tej sztuce.
Autor pracy zastąpił proces tworzenia Dorodango sentencją zapisaną odręcznie alfabetem
japońskim, która oddaje istotę tego czym owa sztuka jest.
Brzmi ona : "Bądź uważny, bądź cierpliwy - Dorodango".
Łukasz Kozik
Prowadzący: Michał Smandek
Moją intencją było aby turyści przemierzający ten szlak podążając fizycznie z punktu do punktu, wzdłuż liny jak prowadzeni przez przewodnika podążali za myślą, konkluzją i refleksją o kruchości istnienia w chwili obecnej. Obszar na którym zaprojektowałam pomnik to obszar lawiniska, w zało-żeniu ma wtapiać się w naturalny krajobraz, tworząc z nim jedność.
Prosta forma, z dostosowaniem dla osób słabowidzących lub po prostu sprawiająca że odbieramy ją różnymi zmysłami, nie tylko ,,widzimy ale i czujemy” jest symbolem otwierania nam oczu na rzeczy ważne, istotne oraz hołdem dla: Przemka Kwietnia, Szymona Lenartowicza, Andrzeja i Łu-kasza Matyśkiewiczów, Justyny Narloch, Ewy Pacanowskiej, Artura Rygulskiego i Tomasza Zbie-gnia.
Tabliczki z ich nazwiskami umieściłam na 13 słupach na obszarze 1200 metrów które wyznaczyła długość lawiny. Bryła pomnika ma wysokość 100 cm, o długości i szerokości 35 cm, w liczbie 13 słupów połączonych ze sobą 100 metrową liną. Projekt pomnika wykonany jest w skali 1:3.
Jagoda Cerkiewnik
Prowadzący: Michał Smandek
Moją intencją było aby turyści przemierzający ten szlak podążając fizycznie z punktu do punktu, wzdłuż liny jak prowadzeni przez przewodnika podążali za myślą, konkluzją i refleksją o kruchości istnienia w chwili obecnej. Obszar na którym zaprojektowałam pomnik to obszar lawiniska, w zało-żeniu ma wtapiać się w naturalny krajobraz, tworząc z nim jedność.
Prosta forma, z dostosowaniem dla osób słabowidzących lub po prostu sprawiająca że odbieramy ją różnymi zmysłami, nie tylko ,,widzimy ale i czujemy” jest symbolem otwierania nam oczu na rzeczy ważne, istotne oraz hołdem dla: Przemka Kwietnia, Szymona Lenartowicza, Andrzeja i Łu-kasza Matyśkiewiczów, Justyny Narloch, Ewy Pacanowskiej, Artura Rygulskiego i Tomasza Zbie-gnia.
Tabliczki z ich nazwiskami umieściłam na 13 słupach na obszarze 1200 metrów które wyznaczyła długość lawiny. Bryła pomnika ma wysokość 100 cm, o długości i szerokości 35 cm, w liczbie 13 słupów połączonych ze sobą 100 metrową liną. Projekt pomnika wykonany jest w skali 1:3.
Jagoda Cerkiewnik
Prowadzący: Michał Smandek
Karolina Konopka
Prowadzący: Sławomir Brzoska
Karolina Konopka
Prowadzący: Sławomir Brzoska
Karolina Konopka
Prowadzący: Sławomir Brzoska
Anna Szargut
Prowadzący: Michał Smandek
Agata Knapik
Prowadzący: Michał Smandek
Agata Knapik
Prowadzący: Michał Smandek
Agata Knapik
Prowadzący: Michał Smandek
Agata Knapik
Prowadzący: Michał Smandek
Gdyby zasadzić ziarno w mojej głowie
Technika:
Ceramika, szkliwiona wymazana krwią z opuszków palców
Prowadzący: Sławomir Brzoska
Śmietnik ten, który powstawał przez lata w przestrzeni publicznej jest ogromny. Bilbordy i reklamy z poboczy wzdłuż zakopianki są szpecące i zasłaniają widok na Tatry. Władze od lat bezskutecznie walczą z systemem, który pozwala na umieszczanie coraz więcej zaśmiecających panoramę reklam. Należy więc zadać sobie pytanie od czego zacząć walkę z tym systemem i czy istnieją skuteczne środki na pozbycie się tego problemu. Aktualne zapisy prawne pozwalają właścicielom działek bez ograniczeń i konsekwencji stawiać nieograniczoną liczbę billboardów, reklam czy byle jakie szyldy. Takie działania dają zielone światło ku zarobkowi z wynajmowania pola pod banery, z czego górale niestety chętnie korzystają.
Z powodu takich zaniedbań Zakopane i Podhale już dawno nie kojarzy się z pięknymi widokami, miejscem idealnym dla odpoczynku, gdzie można w spokoju podziwiać jakże piękną panoramę Tatr. Turyści coraz częściej uciekają do bardziej odludnych rejonów z miejsc, z których z każdej strony atakowani są setką reklam. Należy więc postawić sobie pytanie, czy aby na pewno chcemy, aby Zakopane postrzegane było jako stolica śmietnika panoramicznego oraz kiczu, czy może (tak jak być powinno) kojarzone być ze spokojem, zachwycającymi i czystymi miejscami.
Natalia Wirmańska
Prowadzący: Michał Smandek
Śmietnik ten, który powstawał przez lata w przestrzeni publicznej jest ogromny. Bilbordy i reklamy z poboczy wzdłuż zakopianki są szpecące i zasłaniają widok na Tatry. Władze od lat bezskutecznie walczą z systemem, który pozwala na umieszczanie coraz więcej zaśmiecających panoramę reklam. Należy więc zadać sobie pytanie od czego zacząć walkę z tym systemem i czy istnieją skuteczne środki na pozbycie się tego problemu. Aktualne zapisy prawne pozwalają właścicielom działek bez ograniczeń i konsekwencji stawiać nieograniczoną liczbę billboardów, reklam czy byle jakie szyldy. Takie działania dają zielone światło ku zarobkowi z wynajmowania pola pod banery, z czego górale niestety chętnie korzystają.
Z powodu takich zaniedbań Zakopane i Podhale już dawno nie kojarzy się z pięknymi widokami, miejscem idealnym dla odpoczynku, gdzie można w spokoju podziwiać jakże piękną panoramę Tatr. Turyści coraz częściej uciekają do bardziej odludnych rejonów z miejsc, z których z każdej strony atakowani są setką reklam. Należy więc postawić sobie pytanie, czy aby na pewno chcemy, aby Zakopane postrzegane było jako stolica śmietnika panoramicznego oraz kiczu, czy może (tak jak być powinno) kojarzone być ze spokojem, zachwycającymi i czystymi miejscami.
Natalia Wirmańska
Prowadzący: Michał Smandek
Śmietnik ten, który powstawał przez lata w przestrzeni publicznej jest ogromny. Bilbordy i reklamy z poboczy wzdłuż zakopianki są szpecące i zasłaniają widok na Tatry. Władze od lat bezskutecznie walczą z systemem, który pozwala na umieszczanie coraz więcej zaśmiecających panoramę reklam. Należy więc zadać sobie pytanie od czego zacząć walkę z tym systemem i czy istnieją skuteczne środki na pozbycie się tego problemu. Aktualne zapisy prawne pozwalają właścicielom działek bez ograniczeń i konsekwencji stawiać nieograniczoną liczbę billboardów, reklam czy byle jakie szyldy. Takie działania dają zielone światło ku zarobkowi z wynajmowania pola pod banery, z czego górale niestety chętnie korzystają.
Z powodu takich zaniedbań Zakopane i Podhale już dawno nie kojarzy się z pięknymi widokami, miejscem idealnym dla odpoczynku, gdzie można w spokoju podziwiać jakże piękną panoramę Tatr. Turyści coraz częściej uciekają do bardziej odludnych rejonów z miejsc, z których z każdej strony atakowani są setką reklam. Należy więc postawić sobie pytanie, czy aby na pewno chcemy, aby Zakopane postrzegane było jako stolica śmietnika panoramicznego oraz kiczu, czy może (tak jak być powinno) kojarzone być ze spokojem, zachwycającymi i czystymi miejscami.
Natalia Wirmańska
Prowadzący: Michał Smandek
Śmietnik ten, który powstawał przez lata w przestrzeni publicznej jest ogromny. Bilbordy i reklamy z poboczy wzdłuż zakopianki są szpecące i zasłaniają widok na Tatry. Władze od lat bezskutecznie walczą z systemem, który pozwala na umieszczanie coraz więcej zaśmiecających panoramę reklam. Należy więc zadać sobie pytanie od czego zacząć walkę z tym systemem i czy istnieją skuteczne środki na pozbycie się tego problemu. Aktualne zapisy prawne pozwalają właścicielom działek bez ograniczeń i konsekwencji stawiać nieograniczoną liczbę billboardów, reklam czy byle jakie szyldy. Takie działania dają zielone światło ku zarobkowi z wynajmowania pola pod banery, z czego górale niestety chętnie korzystają.
Z powodu takich zaniedbań Zakopane i Podhale już dawno nie kojarzy się z pięknymi widokami, miejscem idealnym dla odpoczynku, gdzie można w spokoju podziwiać jakże piękną panoramę Tatr. Turyści coraz częściej uciekają do bardziej odludnych rejonów z miejsc, z których z każdej strony atakowani są setką reklam. Należy więc postawić sobie pytanie, czy aby na pewno chcemy, aby Zakopane postrzegane było jako stolica śmietnika panoramicznego oraz kiczu, czy może (tak jak być powinno) kojarzone być ze spokojem, zachwycającymi i czystymi miejscami.
Natalia Wirmańska
Prowadzący: Michał Smandek
Agata Klasińska
Prowadzący: Michał Smandek